Takim miejscem jest m.in. plac między ulicą Floriańską a Stefana Wyszyńskiego, gdzie wcześniej znajdowała się boźnica i szkoła żydowska, spalone przez Niemców w 1940 roku. Tam 15 czerwca 1941 roku hitlerowcy dokonali okrutnego mordu na naszych obywatelach, wybierając to właśnie miejsce. Pretekstem było znalezienie w dniu 10 czerwca 1941 roku w okolicach Ciechomic zabitego wachmistrza Valentina Ellera z Austrii, którego miejscem służby byłŁąck. Posłużyło to Niemcom do akcji odwetowej. Aresztowali stu mieszkańców Gostynina, a pięć dni później, 15 czerwca 1941 roku, zgromadzili na placu i wybrali z nich co dziesiątego mężczyznę do rozstrzelania. Do egzekucji przysłano specjalne komando z Włocławka. Obserwatorami byli niemieccy funkcyjni oraz ówczesny burmistrz Anton Leber (w Gostyninie od 1 kwietnia 1940 r. do 30 września 1941 r.).
Ofiarami stali się: Chabasiński Wacław, zamieszkały w Lisicy, Kołodziejczyk Franciszek, lat 41, zamieszkały w Gostyninie przy ulicy Kutnowskiej, Królikowski Jan (ojciec), zamieszkały w Annowie, gmina Rataje, Królikowski Jan (syn), zamieszkały w Annowie, gmina Rataje, Kubicki Stefan, lat 47, zamieszkały w Gostyninie przy ulicy Polnej 13, krewni Lewandowski Kazimierz, lat 31, zamieszkały w Gostyninie przy ulicy Stodólnej i Lewandowski Zygmunt, lat 27, zamieszkały w Gostyninie przy ulicy Stodólnej, Lisowski Jerzy, zamieszkały w Gostyninie przy Alei 5, urzędnik, Małecki Stanisław, zamieszkały w Leśniewicach, Stawicki Marian (błędnie podano Jan), lat 24, zamieszkały w Gostyninie przy ulicy Kutnowskiej. Rok później, 9 maja 1942 r. rozstrzelany został w Kraśnicy jego brat Kazimierz Stawicki mający 32 lata. Zanim zabrzmiała salwa Kazimierz Lewandowski krzyknął: „jeszcze Polska nie zginęła”. Rozległ się wówczas szloch spędzonych tu przymusowo mieszkańców. Ukryty za drewnianym płotem, akcję wybierania mężczyzn do rozstrzelania w napięciu obserwował przez szparę między deskami syn jednego ze stu aresztantów. Odetchnął, gdy się okazało, że ojciec nie został wskazany do zabicia.
Zachowały się zdjęcia z tego zdarzenia wykonane przez Niemców. Widać na nim, jak skazańcy w ostatniej sekundzie życia trzymają się za ręce. To było ich zwycięstwo nad wrogiem. Taką samą akcję, w tym samym dniu, przeprowadzono w Gąbinie. Tam dziesięciu skazanych rozstrzelano publicznie pod murem kościoła. Celem obu akcji było przykładowe zastraszenie Polaków.
Pokrwawione zwłoki gostynińskich ofiar przewieziono na wozie i zakopano w lesie koło wsi Drzewce. Ekshumowanych 17 kwietnia 1945 r. pochowano na cmentarzu parafialnym w Gostyninie. W miejscu pierwszego pochowku jest symboliczny grób, a przy ulicy Floriańskiej umieszczono tablicę pamiątkową z nazwiskami ofiar. Co roku przy okazji rocznic patriotycznych składano w tym miejscu kwiaty i oddawano należny im hołd. W miejscu pierwotnej tablicy stanęła okazała kamienica i tablica zniknęła. Ponownie wróciła w rocznicę mordu zgodnie z umową i życzeniem mieszkańców Gostynina. Tym razem na murze budynku. Tym, którzy mają wątpliwości, czy należy wciąż wracać do przeszłości, przypomnijmy fragment wiersza Krzysztofa Baczyńskiego, żołnierza AK, walczącego w powstaniu warszawskim, spełniającego swój patriotyczny obowiązek. Mając świadomość, że może zginąć, w wierszu „Pokolenie” stawiał pytanie (…) nie wiedząc, czy my karty Iliady rzeźbione ogniem w błyszczącym złocie, czy nam postawią, z litości chociaż, nad grobem krzyż. Czy podobnie pomyślało dziesięciu skazanych przed rozstrzeleniem?
Polacy w kraju usłanym krzyżami, mają szczególny obowiązek pielęgnowania tego, co się zdarzyło, z czego wyrastamy, co było znaczone krwią, bliznami, cierpieniem. Narodowa pamięć jest dobrem najwyższym.
Barbara KONARSKA-PABINIAK
Foto: Repr. Z wydawnictwa KAW - Terror hitlerowski w Polsce, Warszawa 1982.
Poniżej prezentujemy zdjęcia tablicy przed i po remoncie kamienicy.
Napisz komentarz
Komentarze