Zdjęcie, które stanowi załącznik do tego tekstu przedstawia rodzinę Motyli i zostało wykonane dwa lata przed wybuchem II wojny światowej, która bezpowrotnie zniszczyła żydowski świat w Gostyninie. Na fotografii, po prawej, siedzi Nute Motyl. Obok niego stoją kolejno: Emanuel Zeif (wnuk), Salia (Sala) Motyl (żona), Bronia (córka), Dawid (syn), Mira (córka), Minia Zeif-Motyl (córka i mama Emanuela). Nieznana jest tożsamość mężczyzny uwiecznionego w lewej części fotografii. W tle, na zasłonie, widoczny jest portret jeszcze jednej córki Nute Motyla – Charny (Celiny) Motyl (wówczas już zamężnej i noszącej nazwisko Szaron). Charna Motyl (Szaron) mieszkała w Hajfie, dokąd wyjechała po ukończeniu studiów medycznych w Warszawie i kilkuletniej praktyce stomatologicznej na Podkarpaciu (Brzozow-Grabownica Starzeńska) oraz w Płocku. Dzięki temu, że wyjechała z Gostynina w 1937 roku przeżyła Holokaust, jako jedyna z całej rodziny.
Wizytujący Gostynin Pan Oded Szaron, jego dzieci i wnuk, chcieli zobaczyć miejsca związane z przeszłością rodu Motyli i uzupełnić pewne luki w drzewie genealogicznym rodziny. Niestety, jak wiadomo, nie ma w Gostyninie żadnych materialnych śladów związanych z żydowską przeszłością miasta (z wyjątkiem niszczejącej kuczki i całkowicie ograbionego z macew cmentarza przy ul. Gościnnej). Pan Oded przywiózł ze sobą kilka dokumentów oraz fotografii rodzinnych. Wśród nich był pożegnalny list napisany w sierpniu 1943 roku, z Konina, przez męża Mini Motyl – Abrahama Zeifa. Można tam przeczytać takie dramatyczne słowa: „Chcę żebyście wiedzieli, w jaki sposób zgładzono mnie i moją rodzinę. W dniu 9 marca roku 1942, wypędzony zostałem z domu i wysłany razem z innymi mieszkańcami Gostynina tutaj, do obozu pracy. Do miejsca, w którym ponad połowa więźniów została umęczona aż do śmierci w czasie pracy, a wielu innych zostało zastrzelonych podczas próby sięgnięcia po pożywienie, lub zgładzonych w inny sposób. W nocy z 16 na 17 kwietnia roku 1942, na śmierć została wysłana moja żona najmilsza, Minia, razem z naszą czteroletnią córką, Ilaną-Naami, moją teściową Cecylią Motyl, oraz innymi żydowskimi mieszkańcami Gostynina. Moje drogie dzieci Emmanuel i Szulamit uciekły z Gostynina w dzień wypędzenia, i dotarły do Dawida i Rebeki w Warszawie. Ojciec mojej żony, Nute Motyl był w Warszawie i tam zmarł 4 listopada 1941 roku. W końcu lipca 1942 roku tragedia spadła także na Warszawę. Rebekę schwytano i zamordowano 6 sierpnia 1942 roku”. Na koniec, świadomy swojego losu, Abraham Zeif zanotował: „Tutaj, w obozie, zostało nas tylko 60 z 867 więźniów. Nasz los jest przesądzony. Jutro rano ma przybyć Gestapo i zaprowadzić nas na śmierć. Postanowiliśmy nie sprzedawać naszego życia tanio, ale podpalić tu wszystko i zgubić siebie. Ziemia niech nie zakryje mojej krwi!”.
Ten list, napisany w jidysz, dotarł do Pani Charny, z domu Motyl, dopiero w roku 1951 i przechowywany jest w Muzeum Powstańców Getta (Lohamei HaGetaot Museum) w Izraelu. Wspomniane w liście dzieci Abrahama Zeifa – Emanuel i Szulamit – też nie przeżyły wojny. Emanuel, mając 14 lat, został zastrzelony na Pawiaku, a dwunastoletnia Szulamit zginęła w obozie koncentracyjnym. Zastrzelony został również Dawid – najmłodszy syn Nute Motyla. O tragicznych losach tej trójki wiemy z innego listu – napisanego przez Panią Charnę (Celinę) z Hajfy 18 sierpnia 1977 roku. Co ciekawe, o istnieniu tego dokumentu nie wiedział, wizytujący Gostynin, jej syn Pan Oded Szaron. Pani Charna spisała swoje wspomnienia na prośbą badacza lokalnej historii dr. Tadeusza Trojanowskiego. Jej list został w całości opublikowany przez dr Barbarę Konarską-Pabiniak w „Notatkach Płockich” w 2017 roku.
Dzięki takim właśnie wizytom projekt upamiętnienia żydowskiej historii Gostynina nabiera bardziej osobistego charakteru. Nie chciałbym, aby przywracanie pamięci o mieszkańcach przedwojennego Gostynina było jedynie kwestią statystyki: mieszkało tu tyle i tyle Żydów, ileś tam Niemców, Rosjan i Polaków… Chciałbym, aby w projekcie było miejsce na opowiedzenie historii konkretnych osób – kobiet i mężczyzn, tych znaczących i może mniej znanych. Spotkanie z potomkami żydowskiej rodziny Nute Motyla zachęciło mnie, aby jednak nie porzucać myśli o przetłumaczeniu i wydaniu w języku polskim całej Księgi Pamięci Gostynina („Pinkas Gostynin”). To właśnie ta księga, napisana w jidysz, kryje w sobie skarb ludzkich historii i wspomnień o dawnym Gostyninie. Ale czy dziś te historie są w stanie kogoś zainteresować? Czy można liczyć, że te opowieści staną się częścią edukacji młodzieży w gostynińskich szkołach?
Realizując, od dwóch lat, projekt pod nazwą „Wielokulturowy Gostynin”, w którym mieści się pamięć o gostynińskich Żydach, spotkałem się z wieloma nieprzychylnymi opiniami w stylu: „Niech historią Żydów zajmą się Żydzi, nam to nie jest potrzebne”. To tylko jeden z wielu podobnych komentarzy. Ale cóż, wciąż wierzę, że znajdzie się w przestrzeni publicznej Gostynina miejsce dla opowieści o mieszkających tu niegdyś Żydach czy niemieckich ewangelikach. A słowa, takie jak: sztetl, cadyk, kuczka, macewa, ewangelik, luteranin czy cerkiew będą wypowiadane w kontekście naszej historii. Historii wieloetnicznego i wielowyznaniowego miasta. Tworzony szlak historyczno-kulturowy wielokulturowego Gostynina pomoże, mam nadzieję, w budowaniu gostynińskiej kultury pamięci.
Czas spędzony z rodziną Państwa Motyli (Szaron) był dla mnie i towarzyszących mi osób niezwykle cennym doświadczeniem. Częścią tej wizyty było też krótkie, półgodzinne, spotkanie z Burmistrzem Gostynina – Panem Pawłem Kalinowskim, który w prezencie otrzymał m.in. angielskie wydanie „Pinkas Gostynin”. Chciałbym, aby podobnych wizyt – osób mających swoje korzenie w Gostyninie, a mieszkających dziś w Izraelu, USA czy Niemczech – było więcej. Ale w dużej mierze zależy to od nas, czy stworzymy im życzliwą atmosferę i będziemy gotowi, z zainteresowaniem, wysłuchać historii, a czasem pomóc w odkryciu nieznanych wątków z przeszłości ich bliskich.
Piotr Syska
Napisz komentarz
Komentarze