Pieczołowicie zbierane dokumenty zostały ukryte na terenie warszawskiego getta, a odnaleziono je po zakończeniu II wojny (we wrześniu 1946 roku i w grudniu 1950 roku). Archiwum zawiera kilka tysięcy dokumentów liczących ponad 28 tysięcy kart. Wśród nich jest też kolekcja listów napływających do getta warszawskiego.
Pośród tej korespondencji znajduje się kartka nadana z gostynińskiego getta, której nadawcą jest M. Habergryc (możliwy też jest zapis Habergritz). Pocztówka została zaadresowana na ulicę Śliską 24/29, która to znalazła się w granicach getta warszawskiego. Na ulicy Śliskiej 9 znajdowało się wejście do Domu Sierot założonego przez Janusza Korczaka (Henryka Goldszmita). To właśnie ulicą Śliską „Stary Doktor” wyprowadził wychowanków w kierunku Umschlagplatzu.
W przesyłce, nadanej 17 lutego 1942 roku, można przeczytać takie słowa: „W naszym miasteczku nic dobrego, od soboty już boli nas głowa od różnych wieści, nie możemy spać w nocy. Drodzy moi, pewnie słyszeliście, co zaszło w różnych miasteczkach i nas to samo czeka. Wyobraźcie sobie, nie możemy sobie radzić, musimy czekać i prosić Pana Boga, aby nasze modły wysłuchał i zlitował się nad nami i naszymi dziećmi, bo cóż są one winne”.
Wspomniana w liście sobota (14 lutego) była zapewne dniem, kiedy władze niemieckie nałożyły na gostynińskich Żydów podatek pogłówny, który zapowiadał zbliżającą się deportację do obozu w Chełmnie nad Nerem. Wieści o tym ośrodku zagłady rozeszły się w miasteczkach Kraju Warty za sprawą trzech Żydów, którym udało się uciec z Chełmna. Obóz Kulmhof w Chełmnie nad Nerem był pierwszym niemieckim obozem natychmiastowej zagłady. Pierwszy transport Żydów, z getta w Kole, miał miejsce już na początku grudnia 1941 roku. W obozie mogło zginąć ponad 200 tysięcy osób, głównie Żydów, ale także Polaków, Romów, Sinti, jeńców radzieckich i czeskich dzieci. Metodą eksterminacji było mordowanie spalinami w szczelnie zamkniętych ciężarówkach. To właśnie do Chełmna, w kwietniu 1942 roku, trafiły kobiety z dziećmi, chorzy i starsi z gostynińskiego getta. Wcześniej do obozów pracy przymusowej (w tym do Konina) Niemcy wysłali młodych mężczyzn i kobiety.
Wspomniany list z gostynińskiego getta do bliskich w Warszawie kończy się słowami: „Serdeczne ukłony i całusy dla wszystkich. Nie zwlekajcie z odpowiedzią i piszcie do nas. Opłacamy podatek z głowy, dlatego się lękamy. Drugim razem lepiej napiszę. Proszę o odpowiedź”.
Jednak nie było już „drugiego razu” i nie było oczekiwanej odpowiedzi na wiadomość. Historia gostynińskich Żydów zapisała się w najbardziej dramatyczny z możliwych sposobów. Spośród ponad 3 tysięcy gostyninian żydowskiego pochodzenia wojnę ocalało około 30 osób. Jedną z ocalałych była Pani Celina Szaron (z domu Motyl), która w swoich wspomnieniach napisała: „Dnia 14 kwietnia 1942 r. zgromadzono wszystkich Żydów w kościele przy ulicy Płockiej. Po 24 godzinach zostali oni wysłani do obozu zagłady w Chełmnie. Tam zginęła moja matka Sara lat 70-ciu, moja siostra Mira, lat 40 i jej najmłodsza córeczka Hana, lat 4” (z listu opublikowanego w „Notatkach Płockich” Nr 2/251 kwiecień-czerwiec 2017, w artykule dr Barbary Konarskiej-Pabiniak „Gostynińscy Żydzi – ofiary Holokaustu”).
Upamiętnienie gostynińskich Żydów jest częścią społecznego projektu „Wielokulturowy Gostynin”, w ramach którego w dziesięciu różnych punktach miasta zostaną zamontowane tablice opowiadające historię dawnego i wielowyznaniowego Gostynina. Dwie z tych tablic: „Sztetl. Żydzi w Gostyninie” i „Żydowskie getto” przywracają pamięć o gostyninianach żydowskiego pochodzenia. Z treścią tablic można zapoznać się pod adresem: http://miniszlak.blogspot.com/
Wspomniane w tekście Archiwum Ringelbluma znajduje się w zbiorach Żydowskiego Instytutu Historycznego i jest dostępne online.
Piotr Syska
Napisz komentarz
Komentarze