W 1473 roku wielkie szkody w całej Europie wyrządziły niespotykane wcześniej upały, które nie ominęły Polski. Dotarły też na Ziemię Gostynińską, czyniąc niemałe szkody. Skwar doprowadził do poważnych braków wody, a Wisła na odcinku przepływającym przez tereny ówczesnej Ziemi Gostynińskiej stała się niesłychanie płytka. Lasy, bory, krzaki i zarośla paliły się ogniem, który nie dał się ugasić, póki wszystkiej drzewiny z korzeniem nie strawił. Paliły się nawet pasieki i barcie leśne, a zasiewy wiosenne powypalała susza. Zwierzęta gospodarskie umierały z głodu bądź wskutek pomoru.
Dwa lata później na ziemiach sieradzkiej, łęczyckiej i gostynińskiej pojawiła się szarańcza. Mówiono wówczas, że do Polski dotarła z Węgier, aby między Piątkiem i Łęczycą przedrzeć się na Mazowsze. Powiadano, że rój szarańczy długi był na trzy mile, a szeroki na półtora mili. Wszędzie, gdzie się pojawiała, czyniła wielkie szkody.
Od połowy XVI wieku Ziemię Gostynińską zaczęły nawiedzać coraz częstsze pożary. Trudności w ich opanowaniu potęgowała gęsta drewniana zabudowa miast. Pożary strawiły wiele domów i zabudowań gospodarczych w Gostyninie, Gąbinie i Osmolinie.
Jednym z najpoważniejszych problemów, z którymi przyszło mierzyć się mieszkańcom Ziemi Gostynińskiej na początku drugiej dekady XVII wieku, było morowe powietrze. Według historycznych źródeł morowe powietrze zabiło na Ziemi Gostynińskiej od 50 do 70 procent mieszkańców. W tym gronie znaleźli się między innymi przebywający na zamku car Rosji Wasyl Szujski, jego brat Dymitr oraz bratowa Katarina.
Dziewiętnastowieczny badacz tego zjawiska na ziemiach polskich dr Franciszek Giedroyć podaje szereg innych nazw zarazy: mór, powietrze, powietrze morowe, zaraza, łożnica, pomarlica, przymorek, choroba łożna, lues, epidemia, febris malgina et pestilentalis, pestis i inne.
Dawniej diagnozy stawiane były na podstawie objawów klinicznych (gorączka, wymioty, owrzodzenia skóry). Różnym jednostkom chorobowym przypisywano jedno rozpoznanie. Zapewne nigdy więc nie dowiemy się, czym było ówczesne morowe powietrze. Wiemy jednak, że mieszkańcy Gostynina postanowili wybrać się na pielgrzymkę do Skępego, aby błagać o pomoc Matkę Bożą Skępską. Gdy ludzie wrócili do Gostynina, okazało się, że morowe powietrze ustąpiło. Aby podziękować Matce Bożej za pomoc, rok później udali się do Skępego ponownie. Tak właśnie narodziła się tradycja pielgrzymki, która jest jedną z dwóch najstarszych pielgrzymek na ziemiach polskich po pielgrzymce z Włocławka do Skępego.
Za tydzień o tragicznych skutkach potopu szwedzkiego.
Napisz komentarz
Komentarze