Tamte 11 dni

W czasach, kiedy notujemy upadek autorytetów, kiedy patriotyzm i przywiązanie do ojczyźnianych i narodowych wartości, demokratyczno-liberalna awangarda określa jako zacofanie, wstecznictwo i nacjonalistyczną histerię, przekazywanie treści patriotycznych, kultywowanie pamięci i oddawanie czci jest obowiązkiem każdego Polaka.

Dobrodziejstwo Jaruzelskiego

Stan wojenny, który wg generała Jaruzelskiego, miał być dla Polski dobrodziejstwem, ponieważ wprowadzał porządek społeczny, co prawda kosztem zabitych, internowanych, torturowanych, dręczonych, nękanych i zastraszanych, ale oni zagrażali państwu, byli wrogami ustroju i dla pełnej wolności należało ich unicestwić.

Tu, w Gostyninie, znaliśmy metody, sposoby tych, którzy w PRL-u byli poza i ponad prawem – „ Wywieziemy ci synka do lasu, za gostynińską cegielnię i puścimy do domu w samych skarpetkach. Przeleci te pare kilometrów po mrozie jak strzała” - straszył z cynicznym uśmieszkiem gostyniński esbek. Rewizje, kłamstwa, fałszywe informacje rozsiewane wśród mieszkańców i w zakładach pracy z negatywnie nastawionym kierownictwem, podsłuchy w telefonach, manipulacje wiadomościami, prowokacje, kilkunastogodzinne przesłuchania bez wody i jedzenia, nieprawdziwe oskarżania i skłócanie ludzi, zwolnienia z pracy z tzw. wilczym biletem ….. Cotygodniowe, cyniczne i zakłamane wystąpienia rządowego rzecznika, Urbana, zwanego gebelsem PRL-u.….

Jak było żyć w tych latach?

Dla wielu prześladowanych gostynińskich działaczy zdelegalizowanej „Solidarności” ostoją i opoką była wiara w Boga i Kościół. Ukojenia szukali w Głogowcu k/ Kutna, u ks. Mariana Lipskiego, który w ich imieniu upominał się o ich prawa, prawa do wolności, prawa do wyrażania opinii o otaczającej rzeczywistości. Ludzie, pod groźbą kolejnych prześladowań i prześladowań, zmuszani do milczenia, właśnie w Głogowcu na mszach św. za Ojczyznę i na tzw. „herbatkach” na plebanii znajdowali siłę, odwagę, pocieszenie i ukojenie utwierdzając się w przekonaniu, że władza powinna i musi kierować się kryteriami moralnymi.

Tam, w Głogowcu, podczas jednej z niedzielnych mszy św. za Ojczyznę, kazanie wygłosił zaproszony kolega seminaryjny ks. Lipskiego, ks. Jerzy Popiełuszko z warszawskiego Żoliborza.

Już wcześniej o jego kazaniach dowiadywaliśmy się z Radia Wolna Europa, ks. Jerzy cieszył się ogromnym uznaniem i szacunkiem. W trudnym czasie stanu wojennego Jego kazania o prawdzie i wolności oraz wartościach wynikających z Ewangelii miały wymiar patriotyczny, nie tylko religijny. Tak jak dla nas, także dla niego, ojczyzna była tak samo ważna, jak wiara.

Prowokacje SB, nienawiść rzecznika rządu

Kazania i tłumy wiernych na mszach nie podobały się rządzącym. Księdza Jerzego coraz częściej atakowano w mediach za kazania na mszach św. za Ojczyznę, jednocześnie cenzura nie dopuszczała do publikowania ani jego sprostowań, ani tekstów broniących go. Urban, rzecznik rządu Jaruzelskiego, w swoich wypowiedziach i artykułach zamieszczanych w rządowych gazetach nazywał je „seansami nienawiści”, a samego księdza Jerzego określał jako księdza, spod którego sutanny wygląda ogon szatana. Modlitwy ks. Jerzego o sprawiedliwość były obelgą dla rządu, który „ręce ma długie i pamięć ma długą”.

Rozgłaszano i publikowano spreparowane przez funkcjonariuszy MSW filmy mające kompromitować księdza, fałszywe informacje o tym, że ks. Jerzy prowadzi podwójne życie, nagrywano i odtwarzano rewizje w mieszkaniu księdza pokazując podrzucone wcześniej zakazane cenzurą książki, broń i ładunki wybuchowe, sugerowano, że przygotowuje zamach na władzę. Nie dawaliśmy wiary tym insynuacjom.

Mimo tych oskarżeń, a może właśnie dlatego, zaczęliśmy jeździć do Warszawy na msze św. za Ojczyznę celebrowane przez ks. Jerzego. Tłumy były ogromne, dlatego często odprawiano je przed kościołem w otoczeniu zwartych posiłków milicji i budzącymi grozę kordonów ZOMO walących pałami w tarcze, z armatkami wodnymi ustawionymi naprzeciw wiernych wychodzących z kościoła.

Tamte 11 dni

W sobotę 20 października/ pod koniec Dziennika Telewizyjnego emitowanego w programie pierwszym TVP o 19.30, spiker odczytał następujący komunikat: „19 bm. około godz. 22.00 w okolicach miejscowości Górsk koło Torunia został uprowadzony przez nieznanych sprawców ksiądz Jerzy Popiełuszko, urodzony 14.09.1947 roku, zamieszkały w Warszawie.

W związku z prowadzonym śledztwem prosi się osoby, które mogą udzielić jakichkolwiek informacji w tej sprawie, o niezwłoczne nawiązanie kontaktu lub powiadomienie najbliższej jednostki prokuratury lub Milicji Obywatelskiej.

W szczególności prosi się wszystkich, którzy mogą udzielić informacji o osobach, których rysopisy podano wyżej i posługujących się samochodem Fiat 125 p, o osobach, które bezprawnie wyrabiają lub posługują się tablicami rejestracyjnymi, oraz osobach, które bezprawnie posiadają lub używają umundurowanie milicyjne lub wyposażenie służbowe funkcjonariuszy MO, na przykład kajdanki.”

Ocalały kierowca Ks. Jerzego, Waldemar Chrostowski wskazał miejsce uprowadzenia i zidentyfikował znaleziony samochód, którego użyli porywacze, także podał ich rysopisy. Prasa podawała komunikaty o intensywnych poszukiwaniach porywaczy.

Sprawdziły się groźby. Rozpacz była ogromna. I nadzieja ogromna. W niedzielę z Jankiem Żuchowskim pojechaliśmy do Warszawy. W tramwajach, na przystankach przyciszone rozmowy o porwaniu. Jak tysiące Polaków, jeszcze mieliśmy nadzieję….

W kościele na Żoliborzu podczas Mszy św. odprawionej w intencji szczęśliwego powrotu ks. Jerzego zgromadziło się kilka tysięcy ludzi, którzy z krzyżykami w uniesionych wysoko rękach odmawiali różaniec. Wiele osób płakało.

Słuchaliśmy Radia Wolna Europa, redaktorzy odczytywali zeznania z relacji ks. Józefa Nowakowskiego, proboszcza parafii Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w Toruniu, położonej najbliżej Przysieku, miejsca uprowadzenia wskazanego przez kierowcę, który wyskoczył z pędzącego auta porywaczy.

Przez kolejne dni w kościele św. Stanisława Kostki trwało całodobowe modlitewne czuwanie.

Radio Wolna Europa podało informację, że w Watykanie, podczas audiencji generalnej 24 października papież Jan Paweł II zwracając się do Polaków odniósł się do kwestii porwania ks. Jerzego.

Mówił:

„Przejęty do głębi tym wydarzeniem wyrażam moją solidarność z Pasterzami i Ludem Bożym Kościoła Warszawskiego. Podzielam słuszny niepokój całego społeczeństwa wobec tego nieludzkiego czynu, który jest wyrazem przemocy dokonanej na kapłanie oraz pogwałceniem, oczywiście, godności i niezbywalnych praw osoby ludzkiej. Apeluję do sumień tych, którzy dopuścili się tego haniebnego czynu i ponoszą zań odpowiedzialność. Was, drodzy Bracia i Siostry, proszę, abyście złączyli się ze mną w modlitwie o rychłe uwolnienie ks. Popiełuszki i jego powrót do pracy duszpasterskiej”.

Tymczasem komunistyczne władze rozpoczęły śledztwo w sprawie uprowadzenia ks. Popiełuszki.

W mediach dozowano informacje nt poszukiwań, telefonów, domniemań „przedstawicieli narodu” przypadkowych przechodniów,: „Pewnie uciekł za granicę z kasą Solidarności” - spekulowano. „ Politykował, politykował, aż się doigrał”, „ Rozprawiał przeciwko władzy, bo myślał, że jest nietykalny, a tu proszę, nawet papież go nie ochronił” - twierdzili w mediach anonimowi przedstawiciele społeczeństwa.

Cenzura dopuszczała rozpowszechnianie wiadomości dezinformujących: podstawieni świadkowie, już po uprowadzeniu, wskazywali różne miejsca pobytu ks, Jerzego. Podano do publicznej wiadomości informację jednego z „przypadkowych” mieszkańców Warszawy , sugerującego samoporwanie księdza, który jakoby w ten sposób mógł zwiększyć swoją popularność. I wprowadzić zamieszanie w narodzie.

Nie dawano wiary tym absurdalnym wypowiedziom. Nie ufano oficjalnym cenzurowanym komunikatom - nie raz przecież SB manipulowała informacjami, a kłamstwo było jednym z narzędzi ich działania.

7 dni po porwaniu, 27 października - Informację o ujęciu porywaczy, ks. Jerzego Popiełuszki minister spraw wewnętrznych, gen. Czesław Kiszczak podał do publicznej wiadomości

11 dni po uprowadzeniu, 30 października podano informację o odnalezieniu w Zalewie Wiślanym zmasakrowanego ciała ks. Popiełuszki.

Następnego dnia, Jan Paweł II podczas audiencji generalnej mówił do Polaków: 

„Włączmy w naszą modlitwę w szczególności osobę tego Kapłana, którego śmierć wstrząsnęła opinią i sumieniami ludzi w Polsce i na całym świecie (…) Niech wielka moralna wymowa tej śmierci nie zostanie niczym zakłócona, ani przesłoniona".

A potem był pogrzeb. Wielka manifestacja wiary i wolności kilkudziesięciu tysięcy ludzi towarzyszących w ostatniej drodze umęczonego kapłana.

A potem był proces morderców, wielka mistyfikacja buty i arogancji esbecji, przedstawicieli władzy, wysokich rangą oficerów Departamentu IV oraz prokuratora , - który zamiast oskarżać morderców , oskarżył ks. Jerzego „… gdyby nie Popiełuszko, nie byłoby tej ławy oskarżonych …” przerzucając tym samym winę katów na ofiarę – na bestialsko zamordowanego kapłana.


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
bezchmurnie

Temperatura: 17°CMiasto: Gostynin

Ciśnienie: 1019 hPa
Wiatr: 12 km/h

Ogłoszenia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama