Otóż mówiliśmy o tym już w zeszłym roku, ale jeśli chodzi o pomoc zwierzakom po prostu brak nam konsekwencji… Jednak wiemy, ze musimy się jej nauczyć.
W niedzielę (09.02) zabezpieczyliśmy wychłodzonego, wychudzonego, zakleszczonego młodego psiaka znalezionego w Nagodowie, czyli na terenie naszej gminy.
Maluch, poza ogólnym wycieńczeniem, miał zaawansowaną babeszjozę, zagrażającą nie tylko zdrowiu, ale i życiu. Kto miał styczność ten wie, jaka to choroba i jakie niebezpieczeństwo.
Osoba, która zauważyła pieska, następnego dnia zgłosiła sprawę do Urzędu Gminy Gostynin. Usłyszała, że na pokrycie choćby części kosztów nie ma co liczyć, ponieważ to nie gmina zajęła się psiakiem. Było nie było – fakt niezaprzeczalny i dyskusji nie podlega.
Rozumiemy, że mieliśmy wybór?
Mogliśmy oddać chorego, wymagającego stałej opieki pieska do gminnego kojca albo popadać w jeszcze większe długi, których wielkość i tak spędza nam sen z powiek.
Co byście wybrali?
My szybko podjęliśmy decyzję i rozpoczęliśmy leczenie. Kroplówki, leki, zastrzyki powoli oddalały widmo najgorszego. Psiaczek zaczął dochodzić do siebie i za jakiś czas zacznie rozglądać się za domem.
Ale z sytuacji wyciągnęliśmy wnioski. Na ten moment nie możemy sobie pozwolić na dalsze przyjmowanie zwierzaków z terenu gminy Gostynin. Prosimy o zgłaszanie takich przypadków do Urzędu Gminy Gostynin (numery telefonów na zdjęciu poniżej).

- W 2022 roku trafiło pod naszą opiekę 66 psów z terenu gminy Gostynin.
- W 2023, który był wyjątkowo trudnym czasem pod względem adopcji – 26. Całej masy kotów, najczęściej w tragicznym stanie zdrowia, nawet nie liczymy.
- W 2024 tylko do połowy marca psów z terenu gminy było już 9, dalej nie liczyliśmy, bo wzajemna współpraca praktycznie nie istniała. Kładliśmy to na karb gorącego okresu przedwyborczego.
Jak wyglądały koszty?
Prosiliśmy o pokrycie podstawowej profilaktyki, naszym zdaniem niezbędnej do rozpoczęcia właściwego procesu adopcyjnego. Odrobaczenie, odpchlenie, szczepienie, kastracja, czipowanie. Nie miało znaczenia czy psiak czekał u nas na nowy dom miesiąc czy rok. Gmina pokrywała ten koszt jednorazowo, otrzymując fakturę bezpośrednio z gabinetu weterynaryjnego. Bez kosztów utrzymania, dalszych szczepień, odrobaczeń, zabezpieczenia przeciwko kleszczom, dojazdów do weta, czasu i energii poświęconych na opiekę, socjalizację, bez martwienia się co dalej, itp.
Według poprzedników z wydziału komunalnego współpraca z nami o połowę (!) mniej obciążała budżet gminy w porównaniu z wywozem psów do schroniska. Nie wiemy jak ta kwestia wygląda obecnie.
Nie zamierzamy nikogo oczerniać ani tym bardziej doprowadzać do konfliktu, ale należy Wam się kilka słów w odpowiedzi na to, że wszystkie zgłoszenia przekierowujemy do urzędu.
Jesteśmy po ludzku rozczarowani, bo kiedy tuż po objęciu stanowiska umówiliśmy się na spotkanie z Panią Wójt otrzymaliśmy zapewnienie o zadowoleniu z dotychczasowej współpracy, chęci dalszej oraz obietnicę kolejnego spotkania (do którego nie doszło). Za to zaczęły się schody… Mówi się trudno. Przyzwyczailiśmy się, że nasze działanie to ciągła walka.
Wszyscy pracujemy zawodowo, mamy rodziny, własne zwierzęta i swoje problemy, a to co robimy w fundacji jest naszą pasją, którą realizujemy w ramach wolontariatu. Ale chyba rzeczywiście czas najwyższy zostawić część tej kwestii osobom, które mają ustawowy obowiązek zajmować się zwierzętami w ramach swojej pracy, wykonywania zadań służbowych i nie za darmo.
Mimo obecnej sytuacji, dziękujemy bardzo za wcześniejszą współpracę.
P.S. Trzymajcie kciuki za naszego nowego podopiecznego, bo przyda się dużo dobrej energii.
Napisz komentarz
Komentarze