Dla mnie to zupełnie nowe doświadczenie. Nigdy wcześniej nie startowałam w tego typu wyścigach, ale akurat ten sezon jest odpowiedni na próbowanie czegoś nowego. Jazda na czas polega na pokonaniu danego odcinka wraz z nawrotem w jak najszybszym czasie. To specyficzny rodzaj wyścigu, ponieważ pokazuje, w jakiej jest się dyspozycji faktycznie. Jesteś tylko Ty, rower i trasa do przejechania w samotności, w tym przypadku dwójkami, w pozycji aerodynamicznej, na specjalistycznym rowerze czasowym, mierząc się z siłą wiatru.
Na wyścigu wystartowałam z koleżanką tworząc team FTI Racing Team/ADALIGHT-AREALAMP. Od startu tempo ok. 40 km/h po zmianach, lekko pod wiatr i pod górę. Całość trasy liczyła 18 km więc z początku trzeba było zachować ostrożność i odpowiednio rozłożyć siły. Nasz plan był taki, aby po nawrocie podkręcić maksymalnie tempo i ostatnie 9 km przejechać ile "fabryka dała". I tak też było. Do nawrotu zachowawczo, ale mocno, po nawrocie tempo aż do mety podchodziło pod 50 km/h. Potworne pieczenie w nogach, ból w klatce piersiowej, oddech bardzo szybki i płytki, uczucie zbierania się na wymioty... To cała magia jazdy na czas. Trzeba zapomnieć o bólu i wyprzeć go ze świadomości. Nasza taktyka przyniosła oczekiwany efekt, czyli złoty medal.
Ze startu jestem bardzo zadowolona, forma powoli rośnie, oszczędzam siły startując w najważniejszych wyścigach, ale teraz potrzebny jest odpoczynek, oczywiście z rowerem. Najbliższe dni spędzę na zgrupowaniu górskim w Zieleńcu, a zaraz po tym wystartuje w Drużynowych Mistrzostwach Polski w maratonie MTB.
Kasia Pakulska
Napisz komentarz
Komentarze