Spróbujmy skupić się na modlitwie, którą św. Jan Paweł II nazywa „wielkim wołaniem o miłosierdzie Boga” wobec wielorakiego zła, jakie ciąży nad ludzkością, i jakie jej zagraża. A tego zła wokół nas i w nas gromadzi się całkiem sporo. Modlitwa powinna być przede wszystkim na pierwszym miejscu słuchaniem Boga i byciem w Jego obecności, jak góra, która po prostu jest. A wielu uczniów Jezusa – bo tak łatwiej – pozostaje jedynie na poziomie mówienia do Boga, mnożenia kolejnych koronek, bezmyślnym odklepywaniu jak największej ilości modlitw. Efektem tego „maratonu pobożnościowego” jest odczucie frustracji z powodu braku natychmiastowych efektów. Powód? Chodzi o dialog, a nie monolog w formie „koncertu życzeń” czy „handlu wymiennego”, typu: ja poświęcę Bogu czas, ale w zamian za to coś od Niego uzyskam. Natomiast „jeżeli ktoś uważa się za człowieka religijnego, lecz łudząc swoje serce nie powściąga swego języka, to pobożność jego pozbawiona jest podstaw” (Jk 1,26).
Rozwój życia modlitwy ma przyczyniać się do rozwoju zaufania. Im bardziej otwieramy się na Ducha Świętego, wsłuchujemy się w Jego głos i pozwalamy prowadzić, tym więcej rodzi się w naszym sercu owoców, wśród których są: „miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie” (Ga 5,22-23). Obrazem uczenia się takiej postawy jest podjęcie Jezusowego zaproszenia z „Kazania na górze” i „wejście do własnej izdebki” (por. Mt 6,6). To z kolei pomoże nam poznać i powierzyć się z ufnością Bogu, poddając się kierownictwu Ducha Świętego. Natomiast wejście we własne serce może być dla nas czasem trudne i zaskakujące. Ewagriusz z Pontu, słynny ojciec pustyni z IV wieku, mówił: „Jeśli się modlisz tak jak trzeba, spodziewaj się tego, co nie trzeba”.
Szczera modlitwa powoduje nasze zbliżanie do Stwórcy i jest antidotum na hipokryzję powierzchowności i prowadzi do odkrycia ducha służby wobec bliźnich. A z modlitwą jest trochę tak, jak z partyturą i z muzyką – wielu muzyków korzysta z jednych nut, ale każdy odgrywa je inaczej, ponieważ „każda dusza to inny świat”. I warto też pamiętać, że dzięki naszemu uniżeniu przed Panem w modlitwie możemy liczyć na wywyższenie przez Niego i obronę przed pokusami Złego. „Nasza modlitwa, jeśli jest odważna, pozwala nam otrzymać to, o co prosimy, ale najważniejszy jest Pan. Przyjmując łaskę, rozpoznajmy Tego, który ją daje: Pana” – jak zauważa papież Franciszek.
Czy się modlę? Tak, systematycznie. Bo… wierzę mojemu Bogu i chcę rozwijać moją wiarę – zrzucając po drodze maski niedoskonałości – i kroczyć za Jezusem drogą „Ośmiu Błogosławieństw”, wpatrując się nie w swoje lustrzane odbicie, ale w Paschę Jezusa, źródło świętości Kościoła. Na ile modlę się, na tyle wierzę – a na ile wierzę, na tyle żyję Nim, a nie tylko oddycham.
Ks. Leszek Smoliński
Napisz komentarz
Komentarze