Tak czy nie?

Ciekawą sprawą wydaje się być obserwacja zachowań dzieci. Często są one odbiciem postępowania dorosłych, ale też wnoszą w życie pewną świeżość i oryginalność.

Nie tylko w przedszkolu i szkole, ale również podczas modlitwy dzieci wiercą się i kręcą, zmieniają miejsce, nie potrafią skupić uwagi. Więc „pobożni” rodzice mogą zdecydować, iż lepiej by dzieci poczekały, dorosły, a może nawet same dokonały wyboru w przyszłości, czy i jak mają się modlić. Powstaje więc pytanie: zmuszać dziecko do modlitwy czy nie? A może zwyczajnie sobie odpuścić, żeby nie było w domu kłótni i wojen? I gdzie w tym wszystkim miejsce na wolność i poszanowanie praw dziecka?

Podstawowa sprawa polega na tym, że do wiary nie można nikogo zmusić, natomiast można pomóc łaskę wiary rozwinąć. Tak dzieje się również w przypadku rodziców, którzy przynosząc dziecko do chrztu deklarują jego religijne wychowanie. Zresztą to zobowiązanie deklarują również w czasie przysięgi małżeńskiej.

Istnieje wiele powodów, dla których dzieci i dorośli przestają się modlić. Wśród nich są również powody raczej oczywiste: ktoś zauważa, że modlitwa nie daje właściwie żadnych dobrych skutków lub nie jest pewien, czy daje. Ale osobiście nie jest przekonany, że jest ona pomocna i ma jakieś znaczenie. I że zawiera w sobie coś ciekawego. A może przychodzi i taka refleksja, czy modlitwa to nie jest zbyt duża stratą czasu… Zastanawiam się jednak, czy nieprzekonany sam może kogoś przekonać? Przecież z pustego to i Salomon nie naleje.

Wychowanie to długotrwały proces, ale nie tylko mądrzenia się i stawiania na swoim, ale przede wszystkim służenia dobrym przykładem. Także w dziedzinie życia religijnego, w tym modlitwy. A niektórzy rodzice porzucają praktykę porannych i wieczornych modlitw z dziećmi (wraz z błogosławieństwem przed posiłkiem), ponieważ czują się niezręcznie i są zniechęceni brakiem zainteresowania i zrozumienia u dzieci. Jeśli modlitwy wydają się być bez znaczenia, są ciężarem albo stają się niepotrzebnych napięć to raczej trudno się dziwić, że dzieci nie mogą się doczekać ich końca.

Na modlitwie dziecko uczy się poznawać inny świat i uczy się Innego. W naturalny sposób powierza mu swoje codzienne życie i wychodzi poza (i ponad) schemat – a o to przecież chodzi w modlitwie. Okazuje się, że również potrafi reflektować, zastanawiać się nad swoim zachowaniem i odniesieniem do innych, ale także widzieć swoje życie w perspektywie sięgającej poza doczesność. A kto nauczy się dobrze modli, nauczy się także dobrze żyć. Można by się pokusić o stwierdzenie, że wiele problemów wychowawczych z dziećmi dałoby się uniknąć, wielu z nich zapobiec, gdyby dzieci uczono w domu modlitwy i modlono się razem z nimi.

Zmuszać czy nie zmuszać? Ukazywać piękno i wartość modlitwy, korzyści płynące z pięknego i dobrego życia, przeżywanie trudnych chwil i doświadczeń w łączności z Bogiem i na modlitwie. I być wiernym swoim zasadom, które płyną z przyjętej umysłem, sercem i życiem wiary. A wtedy wybór, także ten dokonany przez najmłodszych, będzie zupełnie naturalny.

ks. Leszek Smoliński


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
Parafianka 23.05.2020 09:24
Wreszcie jakiś mądry głos duchownego, który realistycznie patrzy na katolickie wychowanie dzieci. Wychowanie z natury rzeczy jest bardzo trudne, a katoliccy rodzice często borykają się z problemami, co do których podpowiedzi rozwiązania oczekują włąsnie w kościele ...

zachmurzenie duże

Temperatura: 12°CMiasto: Gostynin

Ciśnienie: 1022 hPa
Wiatr: 14 km/h

Ogłoszenia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama