Ciągłe „bycie dostępnym” generuje wewnętrzne napięcie, które powoduje niepokój, żeby „coś mi nie umknęło”. Jeśli dojdzie przy tym nieustanna dyspozycyjność i ciągłe podnoszenie kwalifikacji na niekończącej się liście nowoczesnych kursów i szkoleń, wizyta w domu i kontakt z najbliższymi staje się luksusem dostępnym tylko dla wybranych. Czas odmierzają kolejne zamówienia, promocje, początki i końce weekendów, zaplanowane imprezy.
Wielu ludziom wydaje się, że nawrócenie i dobre uczynki są lekiem na wiele problemów. Ale czy to wystarczy, by rozwijać w sobie życie duchowe? To zbyt mało. Początek życie duchowego stanowi wszczepienie w Chrystusa, jak latorośle w winny krzew, w momencie chrztu świętego. Tak, jak latorośle są połączone z sposób organiczny z winnym krzewem, tak też dzieje się z człowiekiem. Człowiek otrzymuje członkostwo w Kościele, jako tajemnicy komunii, i staje się latoroślą w winnym krzewie przez wiarę i sakramenty inicjacji chrześcijańskiej: chrzest, bierzmowanie i Eucharystię. W ten sposób osiąga pełnię człowieczeństwa, całkowicie realizując siebie, gdyż Chrystus dopełnia w nim dzieła stworzenia i czyni go świętym. Można powiedzieć, że duchowość jest jedna, ewangeliczna, ale jej realizacje są w różnych formach, w zależności od powołania danego człowieka.
Wiara rodzi się ze spotkania z Bogiem poprzez usłyszane słowo, które jest żywe, skuteczne, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca (por. Hbr 4,12). Warto więc zatroszczyć się o to, aby lekturę Pisma św. uczynić „chlebem powszednim”, nie tylko z racji udziału we Mszy, ale przez osobiste pobożne czytanie świętego tekstu. Chodzi o zaprzyjaźnienie się z Chrystusem, który jest drogą, prawdą i życiem. Ponieważ słowo ożywiane przez Ducha Świętego jest przewodnikiem na drodze życia duchowego, wskazuje kierunek naszego rozwoju. Ważne jest więc, by to słowo czytać, słuchać go, poznawać i wprowadzać w życie. Interesująca wydaje się w tym miejscu zachęta Benedykta XVI, akurat na czas letniego odpoczynku, wędrówek, osobistych przemyśleń. Emerytowany papież sugeruje, aby mieć w zasięgu ręki Biblię, „by się nią delektować w nowy sposób, czytając kolejno niektóre jej księgi, mniej i bardziej znane, jak Ewangelie, w sposób systematyczny. Dzięki temu chwile odprężenia mogą nie tylko stać się wzbogacające pod względem kulturalnym, ale i dostarczyć pokarmu duchowi, pogłębić wiedzę o Bogu i dialog z Nim, modlitwę. Wydaje się, że jest to dobre zajęcie na wakacje: lektura Biblii, aby się odprężyć, a jednocześnie wejść w wielką przestrzeń słowa Bożego i pogłębić kontakt z Odwiecznym, jako cel naszego wolnego czasu, który daje nam Pan”. Tak więc wśród różnych propozycji spędzania czasu wolnego warto zastanowić się i nad tą wartościową podpowiedzią jednego z największych teologów żyjących współcześnie.
Ks. Leszek Smoliński
Napisz komentarz
Komentarze