Dla jednych wakacje to barwy radości i szczęścia, dla innych źródło zakłopotania. Powód? Jednych nie stać na spędzenie wypoczynku daleko poza domem, korzystanie z letnich wyprzedaży, inni natomiast mogą sobie pozwolić na długie i kosztowne wypady do znanych kurortów czy odbyć podróż marzeń. Często jednak zatrzymujemy się na jałowym gdybaniu. I tak, mógłbym pomóc, gdybym miał bogatych rodziców lub sam był bogaczem, gdybym miał wpływy, gdybym piastował wysokie stanowisko, gdybym był młodszy, zdrowszy i sprawniejszy – mógłbym czynić więcej dobra. Do czego to prowadzi? Właśnie do powiększania obszarów obojętności przez zastosowanie metody „koncert pobożnych życzeń”. Nawet gdybyśmy nagle stali się bogaci, niekoniecznie staniemy się dobrzy czy wrażliwi. Ten, kto tego nie doświadczył na własnej skórze, będzie miał problem, żeby sam wcielić się w postać miłosiernego Samarytanina.
Troska o rozwijanie wrażliwości nie polega na dokonywaniu heroicznych, odświętnych wyczynów. Jest to postawa, która może się wyrażać w zwykłych, drobnych, ale serdecznych gestach. Każdy może wyjść ku drugiej osobie. Oczywiście, o wiele łatwiej jesteśmy gotowi opowiadać się za określonymi wartościami, niż świadczyć o nich przez konkretne czyny. Łatwiej przecież płynąć z prądem, choćby dla świętego spokoju czy z wygodnictwa. Na ten dzisiejszy brak poczucia odpowiedzialności zwrócił uwagę papież Franciszek w czasie pobytu na włoskiej wyspie Lampedusie (8.07.2013): „Straciliśmy poczucie braterskiej odpowiedzialności. Popadliśmy w obłudną postawę kapłana i sługi ołtarza, o których mówił Jezus w przypowieści o miłosiernym Samarytanina: patrzymy na brata wpół umarłego na skraju drogi, myślimy może: «Ale to biedaczek» i idziemy dalej, to nie nasze zadanie. Uważamy, że jesteśmy w porządku i tym się uspokajamy. To kultura dobrobytu prowadzi nas do myślenia o sobie samych, znieczula nas na wołanie innych. Sprawia, że żyjemy w mydlanych bańkach, które są ładne, ale są niczym, są złudzeniem tego, co próżne, tymczasowe, co prowadzi do obojętności na innych, co więcej, do globalizacji obojętności. W tym zglobalizowanym świecie popadliśmy w globalizację obojętności! Przyzwyczailiśmy się do cierpienia innych. Nas ono nie dotyczy, nie interesuje. To nie nasza sprawa!”.
Kiedy zdarza się, że nie zauważamy tych, którzy są wokół nas, wtedy też nie czujemy się za nich odpowiedzialni… Po cóż mielibyśmy się mieszać w sprawy innych… I tak od tłumaczenia do tłumaczenia – i rośnie mur obojętności, stygnie serce, mętnieje wzrok. Plenerowe wypady zawsze bywają korzystne, zarówno dla ciała, jak i dla ducha. Wszystko po to, aby nie ograniczyć się jedynie do „słodkiego lenistwa”, bo do straconego czasu nie da się już powrócić.
ks. Leszek Smoliński
Napisz komentarz
Komentarze