Wystąpienie Marcina Lutra i protestancka reformacja odcisnęły trwały ślad na europejskich społeczeństwach: od Francji aż po wschodnie rubieże Rzeczpospolitej.Polska stała się jednym z pierwszych odbiorców idei reformacyjnych. Wśród mieszczan szerzył się przede wszystkim luteranizm, zaś kalwinizm zyskiwał wpływy wśród polskiej szlachty. Wiele znamienitych rodów szlacheckich, wśród nich Radziwiłłowie, Ossolińscy, Zborowscy, Jazłowieccy, Sapiehowie, Fredrowie, Leszczyńscy czy Chodkiewiczowie, przeszło na stronę ewangelicką.
Reformacyjne poglądy rozpowszechniali tacy wybitni Polacy, jak Mikołaj Rej, Jan Kochanowski, Andrzej Frycz Modrzewski czy Mikołaj Sęp-Szarzyński. Pomimo, często ostrych, sporów w Polsce kwitła tolerancja. Profesor Janusz Tazbir – polski historyk i badacz dziejów kultury staropolskiej oraz reformacji i kontrreformacji, określił Rzeczpospolitą Obojga Narodów „państwem bez stosów” (choć przypadki agresji wobec „innowierców” się zdarzały). Na ziemiach Rzeczpospolitej znajdowali schronienie wyznawcy różnych wyznań, również ci, którzy uciekali przed wyrokami katolickich sądów duchownych i trybunałów inkwizycyjnych.
W historii szesnastowiecznej i wielowyznaniowej Polski znajdujemy bardzo ważny akt prawny, który może, dla nas Polaków, być powodem do chluby. 28 stycznia 1573 roku uchwalono konfederację warszawską, która może uchodzić za wzór troski o dobro wspólnego państwa i jego obywateli. Zakładała ona m.in., że państwo nie będzie ingerować w sprawy wyznania swoich mieszkańców.
Dokument zobowiązywał do zachowania pokoju pomiędzy wyznawcami różnych wyznań chrześcijańskich, niewywoływania walk i wojen religijnych, niekarania różnowierców konfiskatą dóbr czy skazaniem na wygnanie lub więzienie. Wzywał także do powstrzymywania prób szerzenia nienawiści na tle wyznaniowym. Choć dokument nie zaspokajał ambicji wszystkich (na przykład nieprzychylni reformacji katolicy w Koronie nazywali go „wilczym”, „tyrańskim", „piekielnym” i „dzikim” prawem, ale także wielu luteran czy kalwinistów, zdaje się, nie miało stuprocentowej satysfakcji z jego uchwalenia), to jednak za jego sprawą Polska była postrzegana jako kraj „złotej wolności sumienia” (tak pisał Marcin Ruar – ariański działacz reformacyjny z Holsztynu).
Konfederacja warszawska nie tylko regulowała kwestię swobód religijnych, ale położyła podwaliny dla wolności zgromadzeń czy wolności słowa. Niestety, ostatecznie, nie zapobiegła wzrostowi nietolerancji wyznaniowej związanej z kontrreformacją. Wraz z umacnianiem się pozycji Kościoła katolickiego polskość zaczęto utożsamiać z katolicyzmem a zakres tolerancji wobec „inności” znacznie się zmniejszył. Kres tolerancji religijnej przyniosły wojny, które Rzeczpospolita w XVII wieku prowadziła z protestanckimi Szwedami, prawosławnymi Moskalami czy muzułmańskimi Turkami. To właśnie w tym czasie ukuty został stereotyp Polaka-katolika.
O doniosłości aktu konfederacji warszawskiej świadczy to, że był on wielokrotnie przedrukowywany i tłumaczony na różne języki. Trafił też na Listę Światową Programu UNESCO „Pamięć Świata” (ang. Memory of the World) w roku 2003.
Przyglądając się obecnej sytuacji w Polsce mam chęć chlubić się takimi aktami prawnymi jakim była właśnie konfederacja warszawska. Stanowi ona przykład na to, że dążenie do wspólnego dobra, ponad podziałami, jest możliwe. Oby w naszym pokoleniu znalazło się więcej przestrzeni do współdziałania i tolerancji niż dla wrogości i nienawiści. O nienawiść i agresję łatwo, co potwierdzają wiadomości i komentarze dostarczane nam codziennie przez media. Często za ten język nienawiści i pogardy odpowiadają czołowe postacie polskiej sceny politycznej. Warto jednak podjąć starania i zdobyć się na wysiłek, aby w procesie budowania społeczeństwa obywatelskiego szukać nieco więcej zrozumienia i szacunku wobec różnorodności i odmienności przekonań. Przykład konfederacji warszawskiej dowodzi, że można wypracować porozumienie i stać „jedni obok drugich” bez „kąsania” i nienawiści. Takiego społeczeństwa – otwartego na dyskusję i polemikę, ale szukającego zgody i współdziałania życzę sobie i innym.
Piotr Syska
Napisz komentarz
Komentarze