Bóg, który w swoim Synu „wybrał nas przed założeniem świata, abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem” (Ef 1,4), chce zbawić nas nie pojedynczo, lecz we wspólnocie, w której jesteśmy odpowiedzialni za siebie nawzajem. Zatem lekarstwem na wirusa samowystarczalności jest piękno spotkania z innymi. Natomiast społeczność, w której żyjemy, jak i Kościół stanowią wspólnotę powiązaną siecią wzajemnych zależności. Stąd potrzebujemy siebie nawzajem, żeby udoskonalać i uszlachetniać swoje człowieczeństwo, pokonać swój upór i sztywność. „Dam sobie radę”, „nie potrzebuję pomocy”, „nie będę się nikomu narzucać” czy „nie chcę być dla innych ciężarem”… Ile razy słyszeliśmy takie słowa, zwłaszcza od ludzi dotkniętych chorobą, kryzysem czy biedą, którym życie codzienne dało się mocno we znaki. Katarzyna Sobczyk śpiewała: „O mnie się nie martw, o mnie się nie martw / Ja sobie radę dam” – jednak w tych słowach wybrzmiewa gdzieś głębokie pragnienie spotkania i bliskości z innymi.
Uczeń Jezusa wie, że nic nie może uczynić bez swojego boskiego Mistrza. Kiedy jednak przyjdzie na niego pokusa samowystarczalności, to jest w stanie porzucić modlitwę, która nie tylko nie daje natychmiastowego rozwiązania trudnych spraw, ale wymaga jednocześnie podjęcia trudu pracy nad sobą. Jak pokazuje przykład wielu świętych, już samo pragnienie modlitwy jest też modlitwą. Tak więc często cierpliwość stanowi nagrodę dla wytrwałych. Jezus zachęca w „Kazaniu na Górze”: „Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam” (Mt 7,7).
Wirus samowystarczalności sprawia, że czujemy się zadowoleni, pełni. Nie odczuwamy więc pragnienia, aby solidaryzować się z innymi, rościmy sobie prawa do wpływania na otoczenie i nie potrafimy cieszyć się z dobra czynionego przez innych. Dopiero spotkanie z innymi pozwala nam na stopniowe odkrywanie prawdy o sobie oraz zajęcie dojrzalszej postawy wobec siebie i innych. Odpowiedzią na wirusa samowystarczalności jest tęsknota za domem, w którym – jak podkreślił Benedykt XVI w czasie pielgrzymki do Polski w 2006 roku – „miłość będzie chlebem powszednim, przebaczenie koniecznością zrozumienia, a prawda źródłem, z którego wypływa pokój serca. To tęsknota za domem, który napełnia dumą, którego nie trzeba będzie się wstydzić i którego zgliszczy nigdy nie trzeba będzie opłakiwać. To pragnienie jest niczym innym jak tęsknotą za życiem pełnym, szczęśliwym, udanym”.
Najskuteczniejszą obroną przed wirusem samowystarczalności jest rozwijanie w sobie miłości bliźniego, która stanowi wezwanie do odkrywanie bogactwa świata międzyludzkich relacji i aktywnego uczestnictwa w nim.
ks. Leszek Smoliński
Napisz komentarz
Komentarze