Tam, gdzie światem rządzi jedynie uzyskiwanie korzyści, swój blask traci prawda i piękno. Przygasa też pogoda ducha i poczucie humoru, zanika spontaniczność i bezinteresowność. W świecie, w którym umiera bezinteresowność, nieuchronnie umiera też miłość. A w budowaniu zdrowej duchowości miłość odgrywa niezmiennie decydującą rolę, ona jest jej termometrem.
Jezus pytany o najważniejsze przykazanie powiedział, iż dotyczy ono miłości Boga, bliźniego i siebie samego. Miłość do Boga – Jezus przypomina, że nazywa nas swoimi przyjaciółmi. Wychowuje nas do głębokiej relacji ze sobą, w której nie ma nic ze zniewolenia, ale jest wolność i samodzielność, choć zwykle to długi proces. Miłość do bliźniego – spotkanie z Bogiem dokonuje się przez ludzkie relacje. To one są miejscem i narzędziem Bożego objawienia, które dokonuje się przez Kościół, czyli wspólnotę zebraną wokół Chrystusa. I miłość do siebie samego – człowiek, który nie potrafi dobrze troszczyć się o siebie, nie będzie się troszczył o innych. Papież Franciszek przypomina w adhortacji Amoris laetitia: „Nie ma gorszego człowieka na świecie [niż ten], który jest skąpy dla siebie samego” (nr 101). Skoro jest skąpy dla siebie, będzie też skąpy dla innych.
Zdrowa duchowość zakłada więzi, relację, przyjaźń z Bogiem, drugim człowiekiem i samym sobą, jak również umiejętność utrzymania tych trzech wymiarów w harmonii. Nie można bowiem doświadczyć bliskości Boga bez doświadczenia relacji z człowiekiem. Bo Bóg mówi do nas przez to, co ludzkie. Jak wskazuje ks. Krzysztof Grzywocz, „wiele zaburzeń w rozwoju człowieka – nerwicowych, odżywiania, osobowościowych – wynika z zaburzenia na jakimś poziomie relacji. (…) [a] tak jak istnieje związek między psychiką a ciałem, istnieje też głęboki związek między psychiką a duchowością. Duchowość wpływa na świat psychiczny i odwrotnie. Zaburzenia w świecie psychicznym zniekształcają przeżywanie duchowości. To najczęstszy przypadek. Oczywiście są też inne źródła tego zaburzenia” (Patologia duchowości, Kraków 2020, s. 47).
Warto mieć świadomość, że nasze życie stanowi fascynującą podróż po labiryntach ludzkiej psychiki i duchowości, gdzie obok miejsc pięknych i kojących, nie brakuje również mrocznych i bolesnych zakamarków, które wpływają na nas i powodują zakłócenia w funkcjonowaniu. To z kolei przekłada się na przyjmowanie w swoim wnętrzu działania Ducha Świętego, który jest głównym architektem naszego życia duchowego w nas. Aby doskonalić się, przechodząc od niezdrowej religijności do dojrzałej wiary, trzeba uczyć się nieustannie i rozwijać więzi, zgodnie z Chrystusowym wezwaniem: „Abyście się wzajemnie miłowali” (J 15,12).
ks. Leszek Smoliński
Napisz komentarz
Komentarze