Publicysta prasy krakowskiej, Stanisław Krzemiński (1839-1912), w 1900 roku opisał osobliwe osadnictwo, które miało miejsce na terenie Mazowsza i okolic, w czasie rosyjskich rządów. W opublikowanych pod pseudonimem Narrans „Listach z zaboru rosyjskiego” zanotował: „Mamy teraz w Królestwie zjawisko niebywałe. Rząd rosyjski zasyła do nas swoich rdzennych na pokutę i kraj nasz dla nich zmienia na Syberię, a co najmniej Orenburg. Od dwóch lat już trwa to zsyłanie do nas za karę i dla poprawy członków jakiejś sekty religijnej czy też religijno-politycznej, przypominającej z daleka duchoborców”.
Kim byli owi duchoborcy? Tym określeniem nazywano grupę religijną wywodzącą się z prawosławia, której początki sięgają XVIII wieku. W tym właśnie czasie w Rosji zrodził się ruch odrzucający autorytet władzy świeckiej, duchowieństwa prawosławnego, kult ikon i uznający Biblię jako jedyne źródło wiary. Duchoborcy, jako grupa religijna, byli prześladowana w carskiej Rosji. Pod koniec XIX wieku większość duchoborców opuściło Rosję i wyjechało do Kanady. Ci, którzy pozostali podlegali różnym rodzajom represji z zsyłką włącznie – w tym na teren Królestwa Polskiego. Choć docelowym miejscem zesłania były sąsiadujące z powiatem gostynińskim gubernie: kaliska i płocka, to można przypuszczać, że także na ziemię gostynińską mogli przybyć przymusowi osiedleńcy z Rosji.
Stanisław Krzemiński, w 1900 roku, pisał: „W roku bieżącym całe wozy z wygnańcami przeciągały przez Gostynin ku Wiśle. Na jednym z takich wozów siedział w gromadce mężczyzn, kobiet i dzieci pop i wygrażając pięściami, miotał się i klął, jakby wzywał pomsty niebios – nie wiadomo, na rząd, czy na tych, z którymi jechał może jako delegat do ich nawrócenia. Wygnańców wysypywano po wsiach i osadach bez żadnych zasiłków – tuczyć ich miało tylko oko policyjne”.
Z danych statystycznych wynika, że od 1897 roku w powiecie gostynińskim wzrastała liczba ludności posługującej się językiem rosyjskim. W roku 1913 liczba cywilnej ludności rosyjskojęzycznej powiatu gostynińskiego wynosiła 253 osoby, co stanowiło 0,3% ogółu mieszkańców. A o co chodzi z tymi „srogimi ludożercami” z Gostynina i okolic? Otóż, zsyłanych do Królestwa Polskiego sekstantów z Rosji straszono dziką ludnością miejscową. We wspomnianych „Listach z zaboru rosyjskiego” można przeczytać takie słowa: „Gdy ich porywano z kraju, mieli głowy ponabijane strachami pogaństwa, srogości, niemal ludożerstwa, jakie ich rzekomo czekały od Polaków. Znalazłszy się wbrew swej woli w Polsce, doznawszy w niej miłosierdzia ludu polskiego, ci nieszczęśliwi przyszli do przekonania, że «tu dobrzy ludzie». Dzięki ludowi polskiemu głodem nie przymierają”. Ostatecznie Polacy na Mazowszu i ziemi kaliskiej, w tym – jak przypuszczam – mieszkańcy ziemi gostynińskiej okazali się pomocni, przyjaźni i gościnni.
Posługując się słowami Stanisława Krzemińskiego pozwolę sobie optymistycznie stwierdzić, że w Gostyninie i okolicach wciąż żyją „dobrzy ludzie”. I oby właśnie taka wieść o mieszkańcach powiatu gostynińskiego była znana „wszem wobec i każdemu z osobna”.
Piotr Syska
Napisz komentarz
Komentarze