Zacznijmy jednak od początku, czyli od listu do Mikołaja. Czy jeszcze „ludzie listy piszą”? Już coraz mniej odręcznych, bardziej stawiają na pocztę elektroniczną bądź krótkie wiadomości tekstowe, czyli smsy. Zdarza się jednak, że można gdzieś podpatrzeć pisany naprędce list. „Kochany Mikołaju, proszę o odrobinę szczęścia. Jeśli są fiolki ze szczęściem, to daj mi jedną, najmniejszą. Oj, zapomniałam. Mikołaju, gdybyś mógł przynieść mi dużo słodyczy, uwielbiam je. Mam nadzieję, że postarasz się spełnić moje życzenia. Choinka będzie stała na szafce, włączę światełka, żebyś mógł bezpiecznie wejść i położyć prezenty”.
Nieraz słyszę pytanie, czy wierzę w Świętego Mikołaja? Ja również odpowiadam pytaniem: a czemu miałbym nie wierzyć, skoro jest postacią historyczną? Mikołaj żył na przełomie III i IV wieku, był biskupem Myry (obecnie Demre) na południowym wybrzeżu Azji Mniejszej (tereny dzisiejszej Turcji). Jak przekazała tradycja, był dobroczyńcą wspierającym ubogich. Na Wschodzie czczono go od VI wieku, na Zachodzie jego kult stał się popularny w XI wieku, kiedy relikwie świętego przewieziono do Bari we Włoszech. W połowie XIII wieku w niektórych krajach powstał zwyczaj obdarowywania się w dzień wspomnienia św. Mikołaja prezentami. Dawano prezenty zwłaszcza dzieciom. W Polsce zwyczaj ten rozpowszechnił się dopiero w pierwszej połowie XVIII wieku.
W różnych krajach w tradycji ludowej łączono jednak postać świętego z miejscowymi legendami: w Skandynawii z Gnomami, w Rosji z Dziadem Mrozem, we Włoszech z Dobrą Czarodziejką. W Holandii św. Mikołaj został patronem Amsterdamu. Przedstawiano go jako starego człowieka w szatach biskupa, jeżdżącego na ośle. Od XVI wieku przypływał statkiem i jeździł na białym koniu. Grzecznym dzieciom rozdawał prezenty, a niegrzecznym rózgi. Nikt się jednak za niego nie przebierał.
Aż dziwne, że dzieciom mówi się, iż Mikołaj mieszka w Laponii i jeździ saniami ciągniętymi przez renifery. Wszystko za sprawą znanego wszystkim starca Santa Claus, w czerwonych szatach i z białą brodą, który jest tworem wyobraźni dwóch dziewiętnastowiecznych pisarzy z Nowego Jorku. Nie można zapomnieć również o specach od reklamy Coca-Coli, którzy pół wieku później stworzyli Mikołaja wysokiego i potężnego, z białymi włosami, wąsami i długą białą brodą. Strój utrzymano w barwach czerwonej i białej, lecz stał się on bardziej atrakcyjny.
Pewnie mało kto się przyzna: „nie lubię prezentów”. To raczej wyjątki. Mikołaj – ten prawdziwy – uczy nas dzielenia się z innymi, a więc otwierania oczu, uszu, serca na to, co wokół nas. I zrozumienia, że liczy się nie wielkość prezentu, ale szczerość i hojność ofiarodawcy. W taki sposób spotykamy żyjącego w świecie Boga i nadajemy wiarygodność naszym słowom. Spróbujmy podarować więc sobie choćby odrobinę mikołajkowego luksusu.
ks. Leszek Smoliński
Napisz komentarz
Komentarze