W tej potrójnej barierze bezpieczeństwa warto spojrzeć na dystans, który z jednej strony jest szansą ocalenia, z drugiej zaś stanowi okazję do rozluźniania międzyludzkich relacji. Papież Franciszek w „Przedmowie” do książki pt. Odkrywanie wspólnoty. Wiara w czasach pandemii koronawirusa (Kraków 2020) zauważa: „Ta dramatyczna sytuacja wyraźnie ukazała kruchość i słabość nas, ludzi, uświadamiając nam potrzebę zbawienia i kwestionując wiele oczywistości, na których w codziennym życiu budowaliśmy swoje plany i projekty”. Ten trudny czas ukazuje nam, że „w trudnych sytuacjach jesteśmy zdani na solidarność i pomoc innych. Ten czas uczy nas oddawać na nowo oddawać nasze życie na służbę innym”.
Thomas Söding, członek Międzynarodowej Komisji Teologicznej w Watykanie, zastanawia się we wspomnianej publikacji nad dystansem i kontaktem. „Miłość bliźniego jest etyką, która stawia nam drugiego człowieka przed oczyma, w zasięgu naszego wzroku. Nie jest protekcjonalna, lecz pokorna, nie jest lekceważąca, lecz empatyczna. Nie sięga gdzieś w dal, lecz pozostaje tuż przy nas, poruszając i wzruszając. Jest sprawą serca – albo nie jest to miłość bliźniego”.
Przykazanie obejmuje tych, z którymi się faktycznie mamy do czynienia, z którymi spotykamy się na drogach naszego życia przez sąsiedztwo, pracę czy spotkania w sklepie, na rynku czy w kościele. Natomiast nikt nie powinien w imię miłości bliźniego niepotrzebnie narażać się na niebezpieczeństwo. Söding wskazuje, że „jeśli w miłości bliźniego ważna jest ochrona własnej osoby, to o wiele ważniejsze jest, by nie narażać innych przez własne działanie, niezależnie od tego, jak wzniosłe byłyby nasze cele etyczne”.
Albert Schweitzer (zm. 1965), laureat pokojowego Nobla zapisał się w pamięci potomnych jako lekarz z afrykańskiego miasta Lambaréné (obecnie Gabon), mający wielkie zasługi w dziedzinie zwalczania trądu i uświadamiania władz co do terapii i prowadzenia akcji solidarnościowych. Łączył dystans z bliskością – z różnymi konsekwencjami dla siebie samego, uwarunkowanymi czasem, w których żył.
Ewangeliczny przykład uzdrawiania trędowatych przez Jezusa, jak i dziś w kontekście współczesnej opieki nad chorymi, uświadamia nam – jak zauważa wspomniany teolog – dwie rzeczy. „Po pierwsze, uczniowie nie są Jezusem, a Kościół nie jest Panem Bogiem. Jest słaby i podatny na zranienia; sam może się zarazić i może zarażać innych. Po drugie, uczniowie są w drodze, głosząc Ewangelię Pana. Mimo własnej słabości i ograniczeń, mimo że sami są zagrożeni, mogą i powinni pomagać – także przez to, że respektują granice, których własną mocą nie mogą zmienić”. Dlatego też pogląd, który promuje tezę, iż nie można zarazić się przez uczestnictwo w nabożeństwach i przyjmowanie sakramentów jest przejawem myślenia magicznego, które jak pokazuje wiele znanych przykładów z ostatniego czasu, jest zaprzeczeniem związku wiary z rozumem. Dlatego potrzebny jest zdrowy dystans, aby chronić innych i burzenie murów tam, gdzie dystans staje się przeszkodą we wzroście miłości bliźniego.
ks. Leszek Smoliński
Napisz komentarz
Komentarze