Żyjący w I wieku po Chrystusie, Filon z Aleksandrii – Żyd z diaspory – opisał tragedię Żydów aleksandryjskich, która rozegrała się w 38 r., za czasów namiestnictwa Flakkusa. Pogrom poprzedzony był kampanią oszczerstw i absurdalnych oskarżeń wysuwanych wobec przedstawicieli potomków biblijnego Jakuba (Izraela). Antyżydowską propagandę szerzyli uczeni Aleksandryjskiego Muzejonu. Ciekawym jest fakt, że początkowo ta słynna akademia prezentowała przyjazny stosunek do Żydów, ale w I wieku po Chrystusie stała się siedliskiem judeofobów. Ewa Osek we wprowadzeniu do dzieła Filona z Aleksandrii pt. „Flakkus. Pierwszy pogrom Żydów w Aleksandrii”, pisze: „W czasach Fliona za czołowego pisarza judeofoba uchodził Apion Gramatyk (30/20 przed Chr. – 45/49 po Chr.), błyskotliwy Egipcjanin z Wielkiej Oazy (ob. el-Kargeh), który został rektorem Muzejonu, a oprócz tego jeździł po Grecji i Italii z popularyzatorskimi wykładami o Homerze, Safonie, Anakreoncie, Apicjuszu, Pitagorasie, piramidach i magii (…) Dziełem jego życia była monumentalna „Historia Egiptu” w pięciu księgach – plagiat dzieła Manetona. Wersja Apiona zawierała dodatkowo ataki na żydowskie obyczaje i znienawidzonych aleksandryjskich Żydów oraz etymologiczne spekulacje tego rodzaju, że wyraz sabbaton („szabat”) pochodzi od egipskiego sabbo („obrzęk w pachwinie”). Ta kłopotliwa przypadłość, dowodził Apion, dotknęła Żydów podczas wyjścia z Egiptu po sześciu dniach marszu i zmusiła do odpoczynku”.
Apion spopularyzował opowieść o Żydach, którzy mieli co roku porywać cudzoziemca greckiego, aby go tuczyć przez rok, a następnie zabić i zjeść. Po dokonanym mordzie składali rzekomo przysięgę, że pozostaną nieprzejednanymi wrogami Greków. Uczony Muzejonu drwił z praktykowanego wśród Żydów obrzezania, zakazu spożywania wieprzowiny i składania ofiar z owiec, krów czy kóz. Zarzucał Żydom brak praw obywatelskich, negatywny stosunek do egipskich bóstw i kultu cezara. Przypisywał im skłonności buntownicze.
Zaczęło się od słów, a skończyło na aktach fizycznej nienawiści i pogromie. Flakkus – namiestnik rzymski w Aleksandrii – wydał edykt znoszący żydowską autonomię i odbierający Żydom ich dotychczasowe prawa polityczne. Ten przepis prawa otworzył drzwi do pogromów. „Aleksandryjczycy uznali, że mają prawo do grabieży żydowskiego mienia i domów, a nawet eksmisji ich właścicieli do jednej, nieproporcjonalnie małej w stosunku do liczby wysiedleńców dzielnicy”, pisze Ewa Osek. Żydzi zostali przez swoich sąsiadów zamknięci w getcie, gdzie cierpieli głód.
Filon z Aleksandrii tak relacjonuje ekspresję nienawiści „wyuzdanego tłumu” wobec Żydów: „Napastnicy, jeśli gdzieś zobaczyli Żydów, natychmiast rzucali w nich kamieniami albo ich bili drewnianymi pałkami. Wielu Żydów zostało zarąbanych ciosami mieczy, wielu zginęło w płomieniach. Najbardziej rozbestwieni palili pośrodku miasta całe rodziny żydowskie: mężów razem z żonami, dzieci z rodzicami, bez litości dla starości, młodości czy niewinnego wieku dzieci (…) oprawcy palili Żydów na stosach z ich własnych mebli, które im zrabowali. Cenne meble pozabierali dla siebie, ale mniej wartościowe palili, posługując się nimi jak drewnem na podpałkę. Wielu Żydów, jeszcze żywych, uwiązywali za jedną nogę w kostce, żeby ich w ten sposób wlec. Następnie bili, kopali, torturowali wymyślając dla nich jak najokrutniejsze rodzaje mąk. Nawet śmierć ofiar nie uśmierzała ich wściekłości, pastwili się nad zwłokami”.
Przemoc i agresja fizyczna jest zwykle tylko końcowym efektem oszczerczych i nienawistnych słów. Czasami zaczyna się od satyrycznych i propagandowych rysunków, jak takich, które były publikowane w polskiej prasie w latach 1919-1939. Żydzi byli przedstawiani z wielkimi nosami, wyłupiastymi oczami, wampirzymi kłami i zwierzęcymi łapskami chciwie sięgającymi po polską własność. Rysunki miały wzbudzać odrazę do Żydów, utrwalały stereotyp Żyda jako intruza i wroga.
Chciałbym wierzyć, że potrafimy wyciągać wnioski z tragicznej przeszłości i jesteśmy zdolni do budowania rzeczywistości w atmosferze wolnej od stereotypów, uprzedzeń i nacechowanych nienawiścią słów. Ale niestety tak nie jest…
Na celowniku naszej – polskiej nienawiści (niechęci) – wciąż pozostają ci „inni”. W raporcie, z 2016 roku, poświęconym badaniu przemocy werbalnej wobec grup mniejszościowych, opracowanym przez Fundację im. Stefana Batorego we współpracy z Centrum Badań nad Uprzedzeniami (interdyscyplinarną jednostką Wydziału Psychologii Uniwersytetu Warszawskiego), można przeczytać, że w opinii 63 proc. badanych Romowie to „oszuści i przestępcy”, a za grzechy historii najdotkliwiej powinni odpokutować Ukraińcy (uważa tak 79,2 proc. badanych) oraz Żydzi (59,1 proc.). Jednoznaczne negatywne emocje wywołują osoby czarnoskóre – 100 proc. opinii na ich temat podszyte jest werbalną odrazą: „dzicz”, „brak inteligencji”.
Merytoryczna dyskusja, wobec wyzwań teraźniejszości i nad przeszłymi wydarzeniami, jest jak najbardziej wskazana. Jednak prymitywny upust nienawiści to przejaw degeneracji i źródło zła, które ma tendencję do wymykania się spod kontroli. Granica pomiędzy nacechowanymi agresją słowami a czynami jest często bardzo cienka. Przemoc nie wybucha nagle i niespodziewanie. Historia pokazuje, ponad wszelką wątpliwość, że bezprawie zaczyna się od słów i bierze swój początek w języku, „który jest pełen śmiercionośnego jadu i ciągle zagrażającego zła”, jak pisał jeden z nowotestamentowych autorów – Jakub.
Piotr Syska
Napisz komentarz
Komentarze