Kiedy Sługa Boży Romano Guardini zastanawiał się, z jakiego powodu ludzie w średniowieczu nie mieli takich trudności w wierze, jakie trapią współczesnych, doszedł do interesującego wniosku: łatwiej im było wierzyć, bo po prostu dużo się modlili. W ten sposób pokazywali swoim życiem, że wiara nie jest jakąś abstrakcją, ale przenika życie, staje się niejako „boskim chlebem powszednim”. A dziś? Jaki jest choćby sens modlitwy o dobrą pogodę, skoro w różnych stacjach telewizyjnych, na kanałach internetowych czy aplikacjach możemy znaleźć prognozę długoterminową?
Kolejna niedziela wielkanocna, początek nabożeństw majowych… w tym momencie przychodzi mi na myśl refleksja, którą dzielił się ks. prof. Andrzej Draguła przy okazji „Płockich Dni Pastoralnych” (20-21.04 br.): „– Pandemia zweryfikowała religijne podstawy naszej wiary, szczególnie tzw. naturalną religijność, wyrażającą się między innymi w stwierdzeniu „jak trwoga to do Boga”. Obecnie wchodzimy w epokę sekularną, gdzie często wyjaśnienia wewnętrznych problemów szuka się poprzez dyskusję, zapominając jakby o nadprzyrodzoności: Bóg przestaje być potrzebny by wyjaśnić świat”. Teolog pastoralista zauważył również, iż „w pracy duszpasterskiej trzeba uwzględnić na przykład przejście od kultury agrarnej do postindustrialnej (wyludnienie wsi, kryzys naturalnych więzi społecznych w miastach), zmianę sposobu komunikacji (ludzie bardziej wierzą w opinie niż w autorytet, komunikacja horyzontalna a nie wertykalna), zmiany technologiczne (wirtualizacja i mobilność świata)”.
W maju Kościół wysławia Maryję słowami „Litanii loretańskiej”, która została oficjalnie zatwierdzona przez papieża Sykstusa V w 1587 r. Od tego czasu zaszło w niej wiele zmian. W niedalekiej przeszłości została ona ubogacona treścią dodanych do niej, na prośbę papieża Franciszka, dwóch wezwań: „Matko nadziei” i „Pociecho migrantów” (obowiązują one w wersji polskiej od 28 sierpnia 2020 r.). Tak więc w obecnym kształcie „Litania loretańska” w wersji polskiej ma 55 wezwań do Matki Bożej. W majowe, ciepłe wieczory, pełne zapachu bzu i czeremchy niosą się one ku niebu, aby przyzywać wstawiennictwa Maryi, szczególnie dla rozdartego niepokojami świata. Warto też zatrzymać się nad znaczeniem poszczególnych wezwań, dzięki którym będzie łatwiej zrozumieć, jak Bóg mógł dokonywać wielkich rzeczy w życiu pokornej służebnicy Pańskiej, która w swoim sercu rozważała słowo Pana i żyła nim na co dzień.
ks. Leszek Smoliński
Napisz komentarz
Komentarze