W następnych dniach czuliśmy zapach swojskiej jajecznicy, berek w kwiatach był dla nas pozytywnym przeżyciem, "piszczałki" w zbożu robiliśmy i ćwiczyliśmy na trawie. Otulał nas płomień ogniska, a wszystkich przepełniała rodzinna atmosfera. W kościele oddaliśmy się chwilom zadumy, tarzanie się w sianie było dla nas wielką uciechą, lody z GSu smakowały jak dawniej... dobrze, że wycieczka do Wrocławia nie wypaliła :) :) :)
Fot. Patrycja Piwoni-Koprucka
Tekst: Mateusz Lewandowski
Napisz komentarz
Komentarze