Jego zdjęcie, na którym trzyma kartkę z napisem: „Oskarżyciel opozycji w PRL, «obrońca» praw człowieka w RP – cyrk i hańba”, zostało rozpowszechnione w sieci z dopiskiem: „Nie wiemy kim jest ten facet, ale pokazać Piotrowiczowi taki tekst prosto w oczy… trzeba mieć jaja. Lajk dla mistrza!”.
Na portalu gostynin24.pl, pod artykułem opisującym gostynińskie spotkanie, gdzie przytoczono też wzniesiony przez oponentów Piotrowicza okrzyk: „Przecz z komuną!”, znalazłem taki komentarz (pytanie) odnoszący się właśnie do Pana Marcina: „Czy prawdą jest, że ojciec tego Maciejewskiego co krzyknął: «Precz z komuną!» był milicjantem w PRL-u?”. Jako odpowiedź, inny użytkownik forum – ktoś „poinformowany” – odpisał, że owszem i podał więcej szczegółów o tacie Pana Maciejewskiego.
Dlaczego komentujący pytają tylko o ojca, a nie o dziadka i pradziadka? Wszak „dobrym” wzorem, rodem z komunistycznej Korei Północnej, jest badać należy przeszłość aż do trzeciego pokolenia... To nie jest niestety odosobniony przypadek, kiedy czyjeś działania oceniane są przez pryzmat tego kim byli jego rodzice: „A przecież twój ojciec, to… (tu można wstawić dowolną treść w zależności od tego, co uznajemy za negatywne dokonania) był”. Tego typu stwierdzenia, to jest właśnie komunizm w czystej postaci. Zamiast dyskutować merytorycznie pojawiają się „wycieczki” personalne. Żenujące.
Nie znam osobiście Pana Marcina Maciejewskiego. Wiem z lokalnych mediów, że angażował się w różne działania, które niekoniecznie są mi bliskie światopoglądowo (szczególnie tzw. „Czarny protest”), ale nie zamierzam oceniać jego dokonań w świetle tego kim byli jego rodzice. Już przerabialiśmy kiedyś słynnego „dziadka z Wermachtu”. Dobrą rzeczą jest dyskutować i polemizować, ale bez takich mało merytorycznych wstawek. Znany dziennikarz Konrad Piasecki, komentując chęć zlustrowania przeszłości rodzinnej dziennikarzy przez Dorotę Kanię, raczył powiedzieć: „To, kim byli rodzice, może być co najwyżej ciekawostką, elementem opisywanym przy okazji tworzenia biografii czy sylwetki postaci, a nie pałką, którą się okłada i dyskredytuje tych, których nie lubimy”. Pełna zgoda.
We wspomnianym artykule, na portalu gostynin24.pl, pojawiają się takie słowa: „Kiedy Stanisław Piotrowicz opuszczał budynek MCK Marcin Maciejewski krzyknął «Precz z komuną!». Na pytanie, gdzie jest ta komuna pan Marcin miał problem ze składną odpowiedzią”. Gdyby mnie zapytano, gdzie jest owa „komuna” powiedziałbym, że wszędzie tam gdzie istnieją ludzie, którzy z lubością chcą „grzebać” w życiorysach ojców, dziadków i pradziadków tych, z których poglądami i działaniami się nie utożsamiają. Komunizm ma się dobrze, kiedy ludzie są „szczuci” jedni przeciwko drugim i gdzie społeczeństwo karmione jest ciągłym przekazem o wrogach „jedynie słusznej drogi”, którzy „chcą zniszczyć nasze życie i doprowadzić kraj do kryzysu”. W komunizmie trwa nieustająca praca nad wykrywaniem i demaskowaniem, ale też wytwarzaniem kolejnych wrogów. W mentalności komunistycznej nie istnieje pojęcie dialogu, gdyż człowiek inaczej myślący i odmiennie postrzegający rzeczywistość jest zawsze gorszy – taki, z którym nie warto dyskutować, bo przecież „nie ma z kim”. A zatem, jak to jest z tą „komuną” w Polsce?
Piotr Syska
Napisz komentarz
Komentarze