Medycyna wyróżnia co najmniej siedem rodzajów anginy, jednej z nich nigdy nie widziałem, albo może widziałem, ale się na niej nie poznałem. Wiem jednak, że z wszystkich siedmiu, tylko jedna wymaga leczenia antybiotykiem, pozostałe nie. A która takiego leczenia wymaga? I dlaczego?
Jest to angina wywołana paciorkowcem ropotwórczym. W takim przypadku należy użyć odpowiedniego antybiotyku by go zabić, bo potrafi on wpłynąć na układ immunologiczny dziecka, stymulując go do ataku na własny organizm, w szczególności na serce, nerki, stawy. Tym antybiotykiem jest doustna penicylina, jedyny jej preparat dostępny na polskim rynku ma nazwę handlową Ospen. Wydawałoby się, że tak powszechna choroba nie powinna sprawiać żadnych trudności w jej rozpoznawaniu. Wystarczy zajrzeć do gardła i już się wie! Otóż, również, nic bardziej mylnego!
Są takie rodzaje anginy, jak np. wywołana adenowirusem, których na podstawie zwykłego badania lekarskiego, nie sposób odróżnić od anginy wywołanej paciorkowcem, a one w żadnym razie, nie powinny być leczone antybiotykiem. Dlatego przy podejrzeniu anginy paciorkowcowej, obowiązuje diagnostyka mikrobiologiczna wymazu z gardła szybkim testem diagnostycznym lub klasycznym posiewem. Dzięki temu unika się narażania dzieci na zbędną, a więc szkodliwą antybiotykoterapię. Aby podejrzewać u dziecka anginę paciorkowcową, muszą wystąpić pewne charakterystyczne objawy: gorączka co najmniej 38 stopni C, ból gardła, powiększenie i bolesność węzłów chłonnych szyjnych, wyraźnie złe samopoczucie.
Natomiast takie objawy jak towarzysząca biegunka, katar, kaszel, bóle mięśniowe oraz wiek do ukończenia 3 roku życia, wykluczają rozpoznanie anginy paciorkowcowej, wtedy to nie ma potrzeby wykonania badań mikrobiologicznych i nie należy podawać antybiotyku. Informacje na ten temat dostępne są w internecie pod hasłem "Rekomendacje postępowania w pozaszpitalnych zakażeniach układu oddechowego".
Ważne jest także, by nie pobierać wymazów z gardła przy braku objawów anginy paciorkowcowej. Skutkuje to bowiem często stosowaniem antybiotyku wobec bezobjawowego nosicielstwa. A przecież często rodzice wykonują takie badanie na własną rękę, a jak zobaczą wynik potwierdzający obecność w gardle jakiegoś drobnoustroju, np. gronkowca, to wywołują presję na lekarzu, aby ten wypisał dziecku, zupełnie niepotrzebny, antybiotyk.
W laboratorium współpracującym ze Szpitalem w Gorzewie wspomniany wyżej test na obecność paciorkowca w gardle jest już dostępny.
Autor artykułu lek. med. Janusz Łagunionok specjalista pediatrii
Kierownik Oddziału Pediatrycznego i Rehabilitacji Dziecięcej ARION Med sp. z o.o. ZOZ w Gostyninie
Napisz komentarz
Komentarze