Każdej niedzieli czy w święta kiedy szedłem do swojego kościoła w Trębkach, po przejściu bramy mijałem okazały grobowiec rodziny Skarzyńskich z niedalekiego Poborza. Historia tego rodu i zasługi jego członków to temat na oddzielny felieton czy nawet obszerny artykuł. Idąc obok grobowca - od dzieciństwa mój wzrok zatrzymywał się na imionach i nazwiskach nieżyjących już ludzi, na datach ich urodzin i śmierci. Chciałoby się przywołać te postacie, poznać kim byli, poznać historie ich życia, zobaczyć twarze, wiedzieć czego w swoim życiu doświadczyli, jakich ważnych wydarzeń byli świadkami a może nawet uczestnikami. Pobieżnemu obserwatorowi na pewno może umknąć niepozorny napis umieszczony na wschodniej stronie grobowca: Bolesław Skarzyński, zginął za Ojczyznę 12 kwietnia 1919 roku. Więc za kilka dni minie wiek… 100 lat od wydarzeń które tak tragicznie zakończyły się dla tego młodego człowieka którego nazwałem „bohaterem zaklętego dworu” z Poborza położonego kilka kilometrów od Trębek w kierunku Oporowa. Dodam tylko, że „Zaklęty dwór” to powieść dziewiętnastowiecznego pisarza i publicysty Walerego Łozińskiego na podstawie której Antonii Krauze nakręcił w 1976 roku film… jeden z ulubionych filmów mojej młodości. Takie wrażenie i skojarzenie wywierał na mnie tajemniczy i opuszczony dwór w Poborzu, który często odwiedzam do dziś.
Wszystko zaczęło się od przypadkiem znalezionego w internecie zdjęcia (a było to wiosną 2014 roku) na którym widać rodzinę Skarzyńskich i ich przyjaciół na tle wejścia do dworu w Poborzu. Udało mi się ustalić wtedy datę wykonania tego zdjęcia: Wielkanoc 1914 roku… Wielkanoc tamtego roku również przypadała 12 kwietnia - czyli kilka miesięcy przed wybuchem I wojny światowej. Pamiętam jak postanowiłem pojechać wtedy w to samo miejsce. Początek wiosny 2014 roku. Zatrzymuję się na poboczu i idę starą zarośniętą aleją parkową pośród krzewów, które stały się już drzewami. Wokół ruiny dawnych zabudowań folwarcznych z tabliczkami informującymi o „obiekcie zabytkowym”… zarysy klombów, ścieżek. Pusto i tajemniczo. Czas minął i jednocześnie zatrzymał się. Mam w ręku zdjęcie i próbuję stanąć w tym samym miejscu co fotograf równe 100 lat temu. Pojawiają się różne myśli… nie ma już tamtych ludzi, tamtego świata…przeszły dwie wojny światowe, ciężkie lata powojenne. Szukam wzrokiem miejsca na starych schodach…tych samych ciągle, będących jakby „przejściem” do świata który przeminął a pozostał jedynie utrwalony na fotografii.
Na najwyższym schodku po prawej stronie stoi młody chłopak, niespełna 14 letni Bolesław Skarzyński. Na pewno nie jest w stanie nawet wyobrazić sobie pewnego wiosennego dnia który przyjdzie za równe pięć lat 12 kwietnia 1919 roku, a będzie to dzień jego śmierci. Czy mógł pomyśleć, że będzie jednym z tysięcy, milionów bohaterów, Polaków którzy oddadzą życie za Polskę…a wtedy przecież Polski jeszcze nie było. Przyszła dopiero po wielkiej wojnie 11 listopada 1918 roku. Niestety nie do wszystkich i nie od razu. Nastał rok 1919. Na Kresach trwały nadal walki z bolszewikami. Wiele polskich miejscowości przechodziło wielokrotnie z rąk do rąk.
W tymże 1919 r. w okresie władzy bolszewików doszło do ciężkich walk, a potem w wyniku terroru aresztowano i wywieziono szereg Polaków. Powstały sowieckie komitety, m.in. w Ejszyszkach, miasteczku położonym na południowy zachód od Wilna, tuż przy granicy z Białorusią. Do walki staje tam między innymi 4 Szwadron, 3 Pułku Ułanów (dawniej nazywany Szwadronem Ułanów Województwa Warszawskiego). Służy w nim niespełna19 letni Bolesław Skarzyński – student I roku Wyższej Szkoły Handlowej w Warszawie, syn Antoniego Skarzyńskiego właściciela majątku Pobórz - człowieka wykształconego, inżyniera chemii, który porzucił karierę i osiadł w rodzinnym majątku stając się też miejscowym działaczem społecznym. To między innymi dzięki niemu powstał wspomniany 4 Szwadron kawaleryjski z którym poszedł na wojnę jego młodszy syn Bolesław.
9 kwietnia 1919 r. 3 Szwadron podejmuje wypad na Ejszyszki w celu zdobycia miasteczka. Ma współdziałać ze szwadronem 4 pułku ułanów. Walczą siłami 70 żołnierzy i 1 ckm-u. Zaskoczeni bolszewicy w popłochu uciekają do Hornostaiszek. Zorientowawszy się w sile przeciwnika, sami dysponując około 450 żołnierzami i kilkoma cekaemami, dokonują przeciwnatarcia. Dochodzi do walki wręcz. Sowieci ostrzeliwują wycofujących się ułanów ogniem z cekaemów ustawionych na wieży kościelnej. W walce giną ułani, Aleksander Szneider i Bobisz a kilkunastu innych zostaje rannych – wśród nich Bolesław Skarzyński. 10 kwietnia dostaje się do niewoli. Jego ojciec tak polecił napisać w nekrologu Kuriera Warszawskiego: „wzięty do niewoli bolszewickiej i tam męczony, zmarł w ciężkich cierpieniach w Wilnie dnia 12 kwietnia 1919 roku przeżywszy lat 19”.
Tak opisuje to naoczny świadek tamtych wydarzeń:
„Niemal poprzez przestrzenie dziesiątków wiorst szedł ku nam, garstce sterroryzowanej inteligencji w Ejszyszkach, śpiącej pod bagnetami bolszewickimi, gorący oddech piersi polskich. Każdą noc uważaliśmy za ostatnia i każdy ranek przynosił wieść, że z tej lub owej chaty ktoś młody w nocy podszedł do „legjonów”. Tak zda się się pilno było tym młodym orlętom kresowym w ramiona śmierci.(…) Zawrzała walka gorąca, nierówna. Jeden przeciwko dziesięciu bolszewikom potykał się pierś o pierś. Spieszeni ułani atakowali obóz i sztab. Najpierw walka o kościół, potem o cmentarz, potem o wieś. Karabiny maszynowe na chwile nie cichną. nagle dzikie, azjatycki „hurra!”. Serca nam zamarły. Kobiety zaczęły głośniej się modlić. Mężczyźni, którzy już chcieli rzucić się i pokrzyżować ucieczkę, cofnęli się do chałup. Potem znów tra-ta-ta, tra-ta-ta… I nagle śmiertelna głucha cisza. I zda się, że wieczność zapadła się nad nami. Mijają godziny. Do miasteczka nikt nie wkracza. Około godz. 10 –tej spadli jak burza a pułk bolszewicki cofnął się do ku Wilnu”.
Fr Hryniewicz Na drogach do Wilna, w: A. Kleczkowski, W. Laudyn, Wilno Zdemobilizowanym, Wilno 1922 r.
Ciało Bolesława Skarzyńskiego sprowadzono do domu rodzinnego dopiero po kilku tygodniach a pogrzeb odbył się 5 maja 1919 roku. Zapewne rodzice nie mogli nawet pożegnać się ze swoim synem.
Mija więc 100 lat, cały wiek po którym przywołujemy z pamięci jednego z bohaterów naszej Niepodległej. Tego dnia pójdę znów wiosenną aleją parkową wokół pałacu w Poborzu, stanę w miejscu gdzie na starej starej fotografii widać młodego Bolesława, potem pojadę do Trębek zapalić znicz i pomodlić się przy jego grobowcu i pomyślę tak… to dzięki tej jednej z milionów ofiar naszych rodaków – ofierze młodego życia, ta polska wiosna 2019 roku jest znów taka piękna. CZEŚĆ I CHWAŁA BOHATEROM!
Adam Grabarczyk
Nauczyciel SP im. Marszałka Józefa Piłsudskiego w Sierakówku
Napisz komentarz
Komentarze