Pani Valerie Lang przybliżyła mi postać swojej babci Amandy Natalie Mann – „kobiety silnej wiary i modlitwy” – mieszkanki Gostynina sprzed 1945 r. Amanda Mann urodziła się w Bristolu na terenie USA, w 1904 r. Będąc dzieckiem, po śmierci ojca, przyjechała do Polski – do Gostynina – gdzie mieszkała jej rodzina, zarówno ze strony ojca (o nazwisku Mann), jak i matki (o nazwisku Manke). Amanda Mann była częścią gostynińskiej grupy chrześcijan nad którą opiekę duszpasterską sprawował pastor Daniel Schmeichel. Była to wspólnota chrześcijan o orientacji zielonoświątkowej. We wspomnieniach Amandy Natalie Mann pojawia się określenie „clapping church”, co jest bliskie zielonoświątkowej ekspresji. Ten wątek historii dawnego Gostynina stał się dla mnie szczególnie bliski. Jednak przez długi czas nie mogłem natrafić na żadną informację o Danielu Schmeichelu.
I oto kilka miesięcy po naszym spotkaniu w Gostyninie, Pani Valerie nawiązała kontakt z wnuczką wspomnianego pastora Schmeichela. W ten właśnie sposób mogliśmy poznać nieco lepiej tego, związanego z Gostyninem, zielonoświątkowego kaznodzieję i duszpasterza.
Daniel Schmeichel urodził się 3 czerwca 1892 r. w Boryszewie k/Płocka jako piąte z dwanaściorga dzieci Adama i Pauliny (z domu Jabs). Tam dorastał i, podobnie jak reszta rodziny, należał do Kościoła luterańskiego. Wybuch I wojny światowej sprawił, że władze rosyjskie uznały kolonistów niemieckich mieszkających na terenie Królestwa Polskiego za element obcy i niepożądany. Formą represji wobec niemieckich osadników z terenów wiejskich były przesiedlenia do wschodnich rejonów europejskiej części Rosji. Daniel Schmeichel z rodziną został umieszczony w obozie internowania w Kamyszynie nad Wołgą. W 1918 r. wszyscy wrócili do opuszczonego, w styczniu 1915 r., domu pod Płockiem. Sześć lat po odzyskaniu niepodległości przez Polskę Daniel Schmeichel poznał Emmę (z domu Kopp), z którą 20 lipca 1924 r. wziął ślub. Urodziło im się sześcioro dzieci. Pierwsze dziecko, chłopiec, zmarło w wieku dziewięciu miesięcy. Nie znamy historii rodziny pastora Schmeichela z czasów niemieckiej okupacji Polski. Wiemy jedynie, że w 1945 r. on sam i jego najstarsza córka zostali umieszczeni w obozie jenieckim w Warszawie. Po trzech miesiącach pobytu w obozie córka Daniela Schmeichela zmarła na czerwonkę. Po wyjściu na wolność w listopadzie 1947 r. wyjechał do Niemiec, gdzie na terenie Westfalii odnalazł rodzinę. W sierpniu 1953 r. wraz z żoną wyemigrował do Kanady i zamieszkał w Edmonton w Albercie. Tam też znajduje się jego grób. Zmarł w 1969 r., a siedem lat później zmarła jego ukochana żona – Emma.
Oprócz powyższej relacji zachowało się, co dla mnie jest szczególnie cenne, świadectwo dotyczące duchowego życia Daniela Schmeichela. Tak przyszły duszpasterz gostynińskiej wspólnoty opisał swoją drogę do Chrystusa: „Dorastałem i wychowałem się w tradycji luterańskiej, ale nie zdawałem sobie sprawy z potrzeby przebaczenia grzechów, aby otrzymać pokój z Bogiem. W 1905 r., kiedy miałem 15 lat, w naszej okolicy nastąpiło ożywienie duchowe. Choć zostałem wtedy poruszony obecnością Ducha Bożego, to jednak nie byłem gotowy w pełni oddać się Chrystusowi jako Panu. Siedem lat później rozpoczęło się jeszcze większe duchowe przebudzenie za sprawą mężczyzny, który z odwagą zaczął świadczyć o Chrystusie. W tamtym czasie wiele osób stawało się świadomie wierzącymi chrześcijanami. Spotykali się w domach, aby modlić się, śpiewać, świadczyć o Chrystusie i głosić Słowo Boże. Jako dwudziestolatek uczestniczyłem w tych wydarzeniach. W tym oddanym Bogu środowisku zrozumiałem głębię mojego grzechu. Otrzymałem też zapewnienie od Ducha Świętego, że moje grzechy zostały przebaczone i zyskałem pewność, że jestem dzieckiem Boga. Odczuwałem także wielką radość, która była owocem działania Ducha Świętego. To błogosławione doświadczenie i pewność zbawienia pozostały przy mnie do końca mojego życia. We wszystkich zmaganiach z grzechem, światem i diabłem ta pewność nigdy nie osłabła, ponieważ jest napisane: «Znamienne, że we wszystkich okolicznościach odnosimy wspaniałe zwycięstwo dzięki Temu, który nas umiłował (Jezusowi Chrystusowi)». Przeżyłem wiele błogosławionych chwil we wspólnocie chrześcijan. Dzięki Bogu, pastor luterański nie przeszkadzał w naszych spotkaniach, właściwie to nawet pomógł nam oficjalnie zorganizować się jako Kościół. Po tym, jak stałem się chrześcijaninem, z wielką radością świadczyłem o Jezusie. W styczniu 1915 r., podczas I wojny światowej, kiedy armia carska walczyła z Niemcami w Polsce, my – Niemcy – zostaliśmy wywiezieni do wnętrza Rosji. Dotarliśmy do dużej niemieckiej kolonii nad Wołgą. Właśnie tam, na wygnaniu w Rosji, zacząłem głosić Słowo Boże. Bóg nas pobłogosławił i założyliśmy dwa Kościoły, w górnej i dolnej części miasta. Kiedy wróciliśmy do naszego dawnego domu, już w niepodległej Polsce, w Kamyszynie nad Wołgą pozostawiliśmy dużą grupę chrześcijan. Korespondowaliśmy z nimi, ale z czasem władze radzieckie zaczęły przechwytywać listy i kontakt się urwał”.
Daniel Schmeichel wedle relacji jego wnuczki – misjonarki w Kamerunie – był wędrownym pastorem i założył ponad czternaście Kościołów. Pod jego opieką duszpasterską znajdowała się też grupa chrześcijan w Gostyninie, której częścią była, wspomniana na początku w tekście, Amanda Natalie Mann. Na załączonym do tekstu zdjęciu pastor Schmeichel siedzi, wraz z grupą innych pastorów, trzeci od lewej. Za nim stoi jego żona – Emma.
Nieznana i nigdzie wcześniej niepublikowana historia pastora Daniela Schmeichela może być odtąd częścią naszej gostynińskiej pamięci. Może dla kogoś, podobnie jak dla mnie, będzie ona cenną i wartą uwagi opowieścią? Z taką nadzieją dzielę się swoją wiedzą z czytelnikami portalu gostynin24.
Piotr Syska
Napisz komentarz
Komentarze