Najpierw zagaduje On o obrazki biskupów męczenników II wojny światowej – bł. Antoniego Juliana Nowowiejskiego i Leona Wetmańskiego (czy mam i czy podesłałbym mu jakieś w JPG), kilka miesięcy później odzywam się ja, informując o zamówionej w intencji Jego rychłego powrotu do zdrowia mszy w nadzwyczajnej formie rytu rzymskiego. Przeglądam równie skrzętnie mejle od Sławka – wszystkie kończył benedyktyńską sentencją Ut in omnibus Deus glorificetur – „Oby we wszystkim był Bóg uwielbiony”.
Święcenia kapłańskie przyjął w czerwcu 2016 r. Na obrazku prymicyjnym napisał – „Spraw, abym każdą chwilę wykorzystał do służenia Tobie i Twojemu Kościołowi. W Twoje ręce, Panie i pod Twój płaszcz, Maryjo!”. Ks. Sławek marzył o tym, żeby pierwszą w życiu Mszą świętą, którą odprawi, była Msza w klasycznym rycie rzymskim. Jego marzenie spełniło się w dniu jego święceń – wieczorem, w kościele w rodzinnym Kuczborku, ubrany w tradycyjne szaty liturgiczne odprawił w gronie najbliższych swoją pierwszą Mszę Wszech Czasów.
Wysłany na placówkę duszpasterską do dalekiej Mławy, dzielnie troszczył się o Harcerstwo Rzeczpospolitej
i krzewił umiłowanie do Tradycji Kościoła. Żyje intensywnie i „jak najszybciej”, jakby przeczuwał, że kres Jego wędrówki nadejdzie za wcześnie – w naszym ludzkim mniemaniu.
Już w seminarium wyróżniał się nietuzinkowym sposobem bycia, a za „wybujałą” pobożność i „słabość”
do dawnej liturgii zbierał niejednokrotnie cęgi od przełożonych, o czym opowiadał z humorem i dystansem. Będąc klerykiem, kiedy tylko mógł, ubogacał służbą przy ołtarzu i śpiewem celebry w dawnej formie rytu rzymskiego. We wszystkim, co robił dla Kościoła był wyrazisty i autentyczny.
Jedna z Jego znajomych wspomniała Go na swoim blogu:
Dziś zmarł ks. Sławek Grzela. Od około dwóch lat chorował na nowotwór jelit, walczył dzielnie,
z pokorą przyjmował kolejne porażki i opiekę nad swoim okaleczonym terapią ciałem. Jeszcze tydzień temu był
z mszą i kazaniem w Domu Opieki dla księży-seniorów. Starsi księża całowali jego ręce, chociaż Sławek miał dopiero 29 lat (…). Był dla mnie jak wieczna lampka przy tabernakulum – niewielki krwisty płomyk pokazujący,
że Pan jest z nami, że tylko to jest ważne.
Do końca sprawował, kiedy tylko był w stanie, Msze święte. W dniu śmierci o 15.00 przyjął namaszczenie chorych i wiatyk. Umarł wtulony w swojego tatę. Kolejny ludzki gest, który urasta do znaku. Zostawiłeś po sobie piękne świadectwo, Sławek, a twoje czyny poszły za tobą. Módl się za nami, bo na pewno masz tam chody.
Do zobaczenia!
Wspomnienie o ks. Sławku zakończę słowami słynnego konwertyty z anglikanizmu św. J. H. Newmana (1801-1890), który słusznie uznał, że to katolicy kontynuują dzieło Apostołów:
Tak długo już nade mną czuwasz!
Będziesz prowadzić dalej, wiem.
Przez bagna, knieje i bezdroża,
Aż minie dzień i wstanie dzień.
I ujrzę te anielskie twarze,
O których od tak dawna marzę!
Ut in omnibus Deus glorificetur…
Ps. Msza święta requiem (z chorałem gregoriańskim) zgodnie z wolą śp. Księdza Sławomira Grzeli zostanie odprawiona w kaplicy kościoła parafii św. Jadwigi Królowej w Płocku 2 listopada 2019 r. o godz. 19.00.
Adam Matyszewski
Napisz komentarz
Komentarze