Oto kilka lokalnych obrazków po werdykcie Trybunału Konstytucyjnego z 22.10.2020, zupełnie nienaturalnych jak na polskie warunki, stojących w opozycji nie tylko wobec wiary, ale kultury i dobrych obyczajów: księdzu idącemu z Najświętszym Sakramentem do chorego została wyrwana bursa, która wylądowała na chodniku; ktoś inny wyrzucił śmieci przed kościołem, nieznani sprawcy pomalowali płocką katedrę czy umieścili wulgarny napis na chodniku przed gostynińską Farą… to tylko niektóre z osiągnięć postępowych i nowoczesnych obywateli społeczeństwa, których nie interesuje, co chce powiedzieć ich rozmówca, ale jak to wykorzystać przeciw niemu lub innym. Trudno też w tym kontekście zrozumieć obecnych wychowawców, w tym rodziców, biorących za zakładników powierzoną im młodzież czy dzieci.
Jak celnie puentuje dziennikarka Marzena Nykiel, „są takie momenty, w których trzeba opowiedzieć się po jednej ze stron. Bez relatywizowania, bez przekłamań, bez usprawiedliwień. Dowiadujemy się o samych sobie i ludziach wokół znacznie więcej niż w ciągu wielu lat życia”. Bycie chrześcijaninem to coś więcej niż tylko wyznawanie określony zbiór prawd wiary. „Wierzysz, że jest jeden Bóg? – pyta św. Jakub – Słusznie czynisz. Lecz także i złe duchy wierzą i drżą” (Jk 2,19). Nie wystarczy wierzyć w Boga; trzeba Mu zawierzyć swoją codzienność i kierować się drogą ośmiu błogosławieństw. Zatem chrześcijaństwo domaga się jednoznaczności: „Obyś był zimny albo gorący! A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić z mych ust. Ty bowiem mówisz: "Jestem bogaty", i "wzbogaciłem się", i "niczego mi nie potrzeba", a nie wiesz, że to ty jesteś nieszczęsny i godzien litości, i biedny, i ślepy, i nagi” (Ap 3,15-17).
Przekroczenie „Rubikonu przyzwoitości” nie ma nic wspólnego z przekroczeniem „progu nadziei”. To sprawdzian dla wielu katolików, czy potrafią umiejętnie łączyć „rozum i wiarę” oraz żyć łaską chrztu, wzmocnioną przez bierzmowanie, w którym zobowiązali się, że będą swoją wiarę poznawać, bronić jej i według niej żyć. Wydaje się, że zbyt często ten katolicyzm jest tylko deklaracją, która w codziennym życiu traci swoją wiarygodność, w myśl znanego przysłowia: „modli się pod figurą, a diabła ma za skórą”.
Dla wielu współczesnych uczniów Jezusa życie ewangeliczne wydaje się zbyt wymagające, bo Pan wzywa: „jedni drugich brzemiona noście”, „miłujcie się wzajemnie”, ale także: „miłujcie waszych nieprzyjaciół”. Jezus nie obiecywał przecież swoim uczniom „słodkiego miłego życia”, uczył natomiast jak „zło dobrem zwyciężać”. Jeśli próbujemy odczytywać rzeczywistość współczesnych „znaków czasu” trzymając w ręku słowo Boże, to jasno widzimy, że Ewangelia się nie myli. Nigdy. Zbyt często jest tylko traktowana narzędziowo i dziwnie odczytywana wedle potrzeb konkretnej osoby. To jak z tymi, którzy są obojętni na Boga, i traktują innych w zależności od tego, do czego są im w danym momencie potrzebni.
Jakie jest antidotum na zaistniałą sytuację, w której wydaje się, że polityka przyćmiła zdrowy osąd? Wobec eksplozji nienawiści, chcemy w naszym działaniu naśladować Chrystusa. Słuszne jest więc modlić się za prześladowców, którzy tak często są pogubieni i zmanipulowani. Słuszne jest, gdy tylko to możliwe, pomagać konkretnym osobom wyjść ze spirali przemocy, sami nie dając się w nią wkręcić. Słuszne jest wreszcie tłumaczyć, dawać rozumne argumenty, pamiętając, że „wiara i rozum są jak dwa skrzydła, na których duch ludzki unosi się ku kontemplacji prawdy” (Fides et ratio, wstęp).
A w najtrudniejszym przypadku? Jezus wskazuje swoim uczniom post i modlitwę, życie miłością, bez pogardy dla innych, agresji i przemocy. Mając przed oczyma „Jezusową rewolucję miłości”, a z drugiej – radykalne hasła i pełne bólu okrzyki nienawiści, mam nadzieję, że ten radykalizm opadnie jak jesienne liście i pozwoli zatrzymać się w zadumie nad mogiłami tych, co odeszli, zwłaszcza tych, których krew stała się ofiarą za naszą wolność, zdobytą pod sztandarami: „Bóg, honor, Ojczyzna”. Chciałbym się w tym miejscu odwołać do słów znanej pieśni: „Na ramiona swoje weź, o Panie, tych co sami wrócić już nie mogą! Niechaj zjednoczenia cud się stanie, prowadź nas ku niebu wspólną drogą”.
ks. Leszek Smoliński
Napisz komentarz
Komentarze