Zamyślenie na progu nowego roku

Chrystus stał się Słowem Ojca jako Słowo Wcielone, które zmaterializowało się w Księdze mocą Ducha Świętego. I oto Bóg stał się człowiekiem i zamieszkał pośród nas jako Emmanuel – Bóg z nami … ze mną, z tobą, z każdym człowiekiem, niezależnie od tego kim jest: „Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo.” (J 1,1); (…) „A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas.” (J 1,14) Jezus jest tym Słowem.

Im częściej czytam Pismo Święte, tym bardziej pragnę poznawać Jezusa więcej i więcej. „Nieznajomość Pisma Świętego jest nieznajomością Chrystusa” (Dei Verbum, 25). Miłości do Słowa Bożego nikt nie może dać oprócz Boga: „Umieszczę swe prawo w głębi ich jestestwa i wypiszę na ich sercu. Będę im Bogiem, oni zaś będą mi narodem. I nie będą się musieli wzajemnie pouczać, jeden mówiąc do drugiego: „Poznajcie Pana! „Wszyscy bowiem od największego do najmniejszego poznają Mnie” (Jr 31, 32-34).

Myśli biegną ku Eucharystii, która jest kontynuacją Obecności Boga pośród nas. Chrystus jest realnie obecny pod postacią chleba. Jest Obecnością „widzialną” i „dotykalną” w Hostii. Podczas konsekracji uobecnia się wydarzenie z Ostatniej Wieczerzy: „Tej nocy, kiedy został wydany, wziął chleb, połamał i rozdał uczniom, mówiąc: „Bierzcie i jedzcie: to jest Ciało moje, które za was będzie wydane”. Podobnie wziął kielich i dał go uczniom, mówiąc: „Bierzcie i pijcie z tego wszyscy: to jest kielich Krwi mojej, która za was i za wszystkich będzie wylana na odpuszczenie grzechów. To czyńcie na moją pamiątkę”. I to się dzieje każdego dnia na wszystkich ołtarzach świata. Czy naprawdę wierzę? Czy uczestniczę w Eucharystii z obowiązku czy z potrzeby serca? Przyjmuję Ciało Chrystusa, ale czy mam świadomość, że oto żywy Bóg przychodzi do mojego serca, że łączy się ze mną tak ściśle, że już bardziej nie można? A może jest to tylko rutyna? Tradycja?

O, Jezu, wierzę! Naprawdę wierzę, choć „nie jestem godna, abyś przyszedł do mnie”! Ty karmisz mnie swoim Ciałem i umacniasz, abym nie ustała w drodze do wieczności, abym trwała w Tobie nawet wtedy, gdy brak już sił, gdy bagaż lat chyli do ziemi, gdy nieporadność fizyczna utrudnia podążanie do przodu i czasami brakuje człowieka, który podałby dłoń, gdy się chwieję. I wtedy właśnie sprawdza się moja wiara, bo Ty, Panie, właśnie wtedy jesteś najbliżej. Bo wtedy realne stają się słowa św. Pawła: „Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia”. I staje się cud – Mogę! Nie moją mocą, lecz mocą Ducha Świętego! To jest sens Eucharystii, która jest historią największej miłości, miłości Boga-Człowieka do człowieka… do mnie, do ciebie, do każdego niezależnie od koloru skóry czy przekonań.

W Eucharystii mogę Go zobaczyć, spożywać, mogę kontemplować, mogę nieść innym. Ta Obecność nie zabiera mi mojej wolności. Mogę odkrywać Jezusa przy sobie i w sobie oczami wiary i miłości. On patrzy na mnie w milczeniu i czeka na moją wzajemną bezinteresowność… nie za coś, lecz tylko ze względu na Niego samego. I dla Niego właśnie przychodzę na Eucharystię. Jest to bardzo intymne spotkanie Chrystusa ze mną… słabym i grzesznym człowiekiem, który wie, że jest kochany. Do kogóż pójdę? To Jezus daje życie wieczne, tylko On odpuszcza grzechy, odmienia serce i przywraca dziecięctwo Boże. Życie wieczne to nie wyobrażenie, lecz prawdziwe poznanie Boga. Czy mogę powiedzieć, że już poznałam? Im więcej słucham, co do mnie mówi, im częściej karmię się chlebem życia, tym bardziej Jego miłość nagli do bliższej z Nim relacji. Eucharystia jest dla mnie spotkaniem z Umiłowanym. Oczami wiary już od progu świątyni „widzę” jak uśmiecha się, gdy mnie widzi w drzwiach kościoła, choć wie, że to dzięki łasce tu jestem a nie sama z siebie. Przed Mszą opowiadam Mu o swoich sprawach, o bliskich i o tych, którzy „źle się mają” i o tych, którym wydaje się, że Go nie potrzebują. Przedstawiam Mu sprawy tych, którzy prosili o modlitwę i pozostawiam to wszystko w Jego rękach: „Nie ma problemu, którego by Bóg rozwiązać nie mógł”. Komu mogę zaufać bardziej jak nie mojemu Bogu? Jezu, ufam Tobie!

Spożywając Chrystusa w Komunii zanurzam się w „obszar rzeczy niewidzialnych” i pragnę Mu odpowiedzieć tak jak umiem oddaniem siebie w milczeniu, bez roszczeń, z sercem przy sercu – On i ja – tak blisko, że już bliżej być nie może: „Jeśli mnie kto miłuje, będzie zachowywał moją naukę, a Ojciec mój umiłuje go, i przyjdziemy do niego i będziemy w nim przebywać” (J 14,23); „Kto ma przykazania moje i zachowuje je, ten mnie miłuje; kto zaś mnie miłuje, ten będzie umiłowany przez Ojca mego, a również Ja będę go miłował i objawię mu siebie” (J 14,21). Uwierzcie, On naprawdę objawia siebie …przez moją wiarę!

Początek kolejnego roku. To, co było wczoraj już za mną, jutro nieznane i tylko chwila obecna jest moją szansą. Tylko moje teraz może być dobre lub złe. Czy zdążę zapełnić dobrem wszystkie 365 dni? Ile z nich zmarnuję a ile zaowocuje dobrocią? Nie wiem. Nie podobna jeszcze raz przeżyć czasu, który minął. Ufam, że dobry Bóg w swoim miłosierdziu ulituje się i zapisze proste litery na moich krzywych liniach. Przecież dla Boga nie ma nic niemożliwego, a Jego miłość jest większa od człowieczego zła. Jego otwarte Serce pomieści zło całego świata i na nowo wydobędzie ogrom dobra. On nigdy się nie męczy przebaczać i obdarowywać. On zawsze pokłada nadzieję w człowieku: „W Nim bowiem żyjemy, poruszamy się i jesteśmy” (Dz 17, 28 a). Ty jesteś zawsze tu i teraz. Chwała Ci, Panie!

„Niech cię Pan błogosławi i strzeże. Niech Pan rozpromieni oblicze swe nad tobą, niech cię obdarzy swą łaską. Niech zwróci ku tobie oblicze swoje i niech cię obdarzy pokojem” (Lb 6, 22-26). Oto najpiękniejsze życzenia, jakie można usłyszeć. Trzeba je potraktować poważnie. Każda chwila obecna, może być tą chwilą ostatnią, więc muszę się starać, by to, co robię, było zrobione jak najlepiej. Niebezpieczne jest odkładanie tego, co ważne, na później, bo to „później” może nigdy nie nastąpić. Trzeba mi żyć jak można najpiękniej i nigdy nikomu nie być dłużną niczego, prócz miłości. Szczodrze i bezinteresownie dawać z tego, co mam a kiedyś otrzymam stokroć więcej. Miłość mojego Boga przynagla mnie, aby bardziej kochać bliźnich i pojednać się, dopóki jesteśmy w drodze. Miłować tak, jak Chrystus nas umiłował. Zostawić swoje zbytnie troski o jutro i zaufać Bogu, który kocha i najlepiej wie, czego potrzebuję. Wszystko, co powinnam, chcę czynić z miłością. Nieść radość, gdzie smutek, miłość, gdzie nienawiść, pokój, gdzie niezgoda. Moim chrześcijańskim obowiązkiem jest głosić wszędzie, gdzie żyję, Dobrą Nowinę, że Bóg jest między nami obecny w swoim Słowie i w sakramentach świętych a także w drugim człowieku. Słowo Pana jest światłem dla moich ciemności, jest mocą, kiedy brakuje mi sił, jest rzeczoznawcą w niepewności, kompasem na bezdrożach, chlebem sycącym mój głód i napojem, który nasyca moje pragnienia. Pismo święte to osobisty list do mnie od Ojca, który przysłał mi go przez Syna: „Słowo Odwieczne, które było u Boga i Bogiem było Słowo” (por. J 1,1). Listy od kogoś, kto kocha, czyta się ze wzruszeniem i nigdy się nie ma dość. A więc dobrym postanowieniem na nowy rok jest niewątpliwie nawiązanie bliższej relacji z Chrystusem poprzez codzienną lekturę Ewangelii a wtedy będzie Go łatwiej odnaleźć w drugim człowieku, wszak „Bez Chrystusa nie można zrozumieć człowieka” (J PII). Brak zrozumienia rozmówcy utrudnia komunikację a brak komunikacji sprzyja niezgodzie i prowadzi do podziałów w rodzinie, w społeczeństwie, w państwie. Chrystus jest jedno z Ojcem w Duchu Świętym. Jeśli uważam się za katolika, powinnam naśladować Pana i Zbawiciela, który modli się „abyśmy byli jedno”. Posłuchajmy wezwania papieża Franciszka i zacznijmy wreszcie budować mosty pojednania pomiędzy sobą bez względu na różnice poglądów. I tego z serca życzę sobie, naszym rodzinom, naszemu miastu, wszystkim politykom i całej umiłowanej Ojczyźnie.

Krystyna Sobczyńska


Podziel się
Oceń

Napisz komentarz
Komentarze
o Bosz... 06.01.2019 12:37
[b][i]"Posłuchajmy wezwania papieża Franciszka i zacznijmy wreszcie budować mosty pojednania pomiędzy sobą bez względu na różnice poglądów."[/i][/b] niech Pani powie to niektórym z pisu, którzy mówią o drugim sorcie

Krystyna Sobczyńska 06.01.2019 15:40
o Bosz... 06-01-2019 12:37
[b][i]"Posłuchajmy wezwania papieża Franciszka i zacznijmy wreszcie budować mosty pojednania pomiędzy sobą bez względu na różnice poglądów."[/i][/b] niech Pani powie to niektórym z pisu, którzy mówią o drugim sorcie
Mówię to do wszystkich, którym zależy na Polsce, którzy pragną budować mosty ale także do tych, którzy być może nieświadomie burzą jedność.

Takitam 05.01.2019 17:05
Super felieton, pełen Ducha św. i tak jasnego optymizmu, pomimo. Tak, miłość Boga nie kieruje się kim kto jest, jakie ma poglądy, kolorem skóry, jak wielki jest grzech w kimkolwiek – liczy się człowiek, po prostu. On daje swoją miłość każdemu pragnąc naszej miłości – z pokorą czeka. Rzeczywiście, nie da się nie kochać Boga. Pozdrawiam serdecznie autorkę.

zachmurzenie umiarkowane

Temperatura: 10°CMiasto: Gostynin

Ciśnienie: 1023 hPa
Wiatr: 9 km/h

Ogłoszenia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama