Podczas malowania potrafi być głośno, ale z biegiem zajęć dzieci wkraczają do tylko im znanego świata. Potrafią malować wszystkim 18-stoma kolorami, ale też zdarza się, że wybierają tylko 1 lub 2. I to też jest dobre, ponieważ to jest wybór dziecka! W Malowni nie oceniamy, nie poddajemy analizie tego, co dziecko namalowało. Ono w tym momencie chciało użyć tych kolorów. Taki miało plan w głowie i w mojej pracowni mogło go wykonać.
Fascynujące jest też to, że dzieci – nawet te najmłodsze – potrafią skupić się przez półtorej godziny na malowaniu. Myślę, że wynika to z tego, że po prostu mają wolną rękę w tym, co znajdzie się na papierze. Nie muszą stresować się tym, że ich rysunek jest inny niż pozostałych dzieci. Nie porównają się, ponieważ każde dziecko maluje co innego. Mają też świadomość, że ich „ślad” zostanie w Malowni. Ani rodzicie, przyjaciele czy nauczyciele nie będą mówili ładne, brzydkie, krzywe. Tworząc ślady, dzieci nie komunikują się. Ślady nic nie oznaczają, są tylko chwilowym wytworem wyobraźni, która mogła ujść z dziecka w postaci malunku. Ja im nie przeszkadzam. Jedynie doglądam czy nie kończą się farby lub czy dziecko nie potrzebuje nowego kartonu. Po zajęciach widzę ich uśmiechnięte twarze i wiem, że dobrze zrobiłam, otwierając taką kolorową przystań.
W Malowni odbywa się zabawa malarska. Nie ma lepszego sposobu na poznawanie siebie oraz świata jak niewymuszona zabawa. Dzieci są jak gąbka, one naprawdę wszystko chłoną. Jeśli damy im wolną rękę, zaufamy (najpierw w Malowni) i podamy dłoń, jeśli będą jej potrzebować – osiągną wszystko. To później przełoży się na codzienność.
Edyta Anyszka
Napisz komentarz
Komentarze