Reklama
Reklama

Dajcie mi dworcowy spokój

Nie z rodzaju tych świętych, o które prosi się w przypływie rozdrażnienia czy rezygnacji. Proszę tylko o ten biały, z konieczności rozjeżdżony śnieg, o rozbijający się na pustych autobusach wiatr i ten grający strunami przypadkowych przechodniów rozpamiętujących zamierzchłe czasy i śmiechem ogrzewającego się zwietrzałym piwem tubylca, dworcowy hol.

 

Odpowiedni czas i odpowiednie miejsce spotkały się w pół drogi pod moimi butami, gdy przechodziłem przez światła na Zamkowej i z powodu kaprysu, a może z powodu wolnego czasu uznałem, że dobrym pomysłem jest przejście się po ostatnim przystanku trasy autobusu, którym niegdyś dojeżdżałem z Zalesia do szkoły. Niewiele się na płycie parkingowej zmieniło - kilka stanowisk czekających na wznowienie połączeń, cztery kolumny w szeregu salutujące przed zaciśniętą z mrozu pięścią pieszego, rozkładające się zgodnie z cyklem życia mokrego drewna ławki to obrazki raczej dobrze kojarzone przez mieszkańców. Nic nowego. Podobnie wewnątrz - pod ławką przykrytą ubraniami przelęknięty pies z obawą obserwujący ręce złożone do zrobienia zdjęcia, dwie albo trzy siedzące po drugiej stronie starsze kobiety z jeszcze starszym bagażem, zamknięte kasy, a nad jedną z nich telefony dostępne dla abonentów sieci Era, Idea i Plus.

Żałuję, że nie wszedłem schodami na górę. Może uda mi się jeszcze zimową porą tam zajrzeć, bo w przeciwieństwie do Wodeckiego lubię wracać tam, gdzie mnie jeszcze nie było. W tym bliższy jestem Kosuniowi, bo być może już „jutro mnie nie będzie”, a obrazy takie jak ten proszą się o dokończenie, nawet jeśli potem w szale uniesień miałyby zostać zniszczone.

Tak, w tym przypadku zjawienie się o tej, a nie innej porze roku ma znaczenie. Zimą dworzec straszy pustką, bezpańskimi kotami płoszy gołębie, stanowi pierwszy plan dla mogących robić wrażenie zdjęć gostynińskiego zamku. Nie znajdziesz tam tłumów, nie spotkasz drugi raz tego samego człowieka i to bynajmniej nie dlatego, że odjechał którymś z dostępnych autobusów. Często widuję je prowadzone przez kierowców, którym nierzadko umila rozmową pracę jeden pasażer - o czym w nich się rozmawia? Jestem przekonany, że odpowiedzi słychać aż w holu dworca, gdzie prozaiczne “dzień dobry” skracane jest do wyrazu “dobry”, bo nikt już nie wie, czy jest dziś jakiś dzień. Letnia godzina niebezpiecznie przywraca okolicy funkcje życiowe, na które łatwo się nieuzbrojonemu oku nabrać, odbiera jej atmosferę porannej mgły, w której z przyjemnością zatraca się wracający do pustego domu pracownik nocnej zmiany. Tego niepowtarzalnego rozpływania się białego, gostynińskiego dworca nie odda żaden aparat.

Gdybym zdecydował się na morsowanie i wybrał jedno miejsce, gdzie miałbym doświadczyć zmazywania grzechów z własnej skóry, to wybrałbym Skrwę przy pomoście obok dworca. Większe tempo, z jakim biłby mięsień powszechnie kojarzony z uczuciowością, wybiłoby w niskiej temperaturze wszelką wrażliwość do cna. Wówczas dopiero, wśród gderania kaczek i szumu uciekającej spod ciała wody, zobaczyłbym dworzec takim, jakim jest w rzeczywistości.

Marcin Gęsiarz

PKS

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

zachmurzenie duże

Temperatura: 2°C Miasto: Gostynin

Ciśnienie: 1036 hPa
Wiatr: 17 km/h

Ogłoszenia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama