Jeśli rower rzeczywiście ma uratować świat, to nie dokonają tego drogowi wojownicy odziani w lycrę. Na duże – a nawet ogromne – zmiany możemy liczyć, gdy społeczeństwo przestanie postrzegać jazdę na rowerze jako hobby, sport, misję czy styl życia. Zmiany się dokonają, kiedy rower stanie się po prostu wygodnym, szybkim i tanim środkiem transportu, który przy okazji ma tę zaletę, że zapewnia odrobinę ruchu.
Peter Walker
16-22 września w całej Europie obchodzony jest Europejski Tydzień Zrównoważonego Transportu. To zapoczątkowana w 2002 roku i rokrocznie prowadzona przez coraz więcej miast na całym świecie kampania, której inicjatorem jest Komisja Europejska, mająca na celu „zmianę zachowań na rzecz aktywnej mobilności, transportu publicznego i innych ekologicznych, inteligentnych rozwiązań transportowych” [mobilityweek.eu]. Chodzi w niej przede wszystkim o podniesienie wśród mieszkańców miast świadomości dotyczącej środków transportu, z których korzystają na co dzień, promowanie korzystnych dla środowiska i zdrowia sposobów podróżowania i zwrócenie uwagi na przestrzeń miejską z perspektywy najbardziej zagrożonych uczestników ruchu drogowego: pieszych i rowerzystów. ETZT to dobra okazja, by poddać refleksji nasze przyzwyczajenia związane z przemieszczaniem się po mieście i zadać pytanie – czy można inaczej? Dlaczego, zamiast jechać pięć kilometrów do pracy samochodem, pojechać do niej rowerem? Jaką przewagę ma półgodzinny spacer nad pięciominutową przejażdżką autem?
Tegoroczne hasło Europejskiego Tygodnia Zrównoważonego Transportu brzmi „Safe and Healthy with Sustainable Mobility”, czyli „Bezpiecznie i zdrowo dzięki zrównoważonej mobilności”. Przez Europę przetacza się kolejna już, czwarta fala zakażeń koronawirusem, dlatego też tematami przewodnimi tegorocznego Tygodnia są: zdrowie psychiczne, zdrowie fizyczne, bezpieczeństwo i reagowanie na COVID-19. Poniżej zaprezentuję wątki każdego z nich, mając za oknem widok na wrześniowy Gostynin.
Z badań przeprowadzonych w Wielkiej Brytanii wynika, że polityka transportowa przyjazna seniorom przyczynia się do częstszego korzystania przezeń z autobusów czy tramwajów. Gród Siemowita pozbawiony jest sieci komunikacji miejskiej (choć warto przypomnieć, że 1 września uruchomiono kolejne dwie nitki autobusowe poza Gostynin – jedną prowadzącą na Górki i Białotarsk, drugą na Białe przez Kruk i Miałkówek), nic jednak nie stoi na przeszkodzie, by uciec z przystanku i wsiąść na rower, hulajnogę elektryczną czy po prostu spacerem udać się w wybrane przez nas miejsce. Mieszkamy w stosunkowo niewielkim mieście – w każde miejsce przy odrobinie zaparcia mamy najwyżej godzinę marszu (czasochłonne są przede wszystkim spacery na odcinkach Zalesie-Bierzewicka, Płocka-Kutnowska, Czapskiego-Krośniewicka/Kowalska itp.) lub kilka, kilkanaście minut przejazdu rowerem. Truizmem jest twierdzenie, że sport to zdrowie, ale nie trzeba uprawiać sportu i przyodziewać się w obcisłe, termoaktywne ubrania, by być zdrowym – nawet kilkunastominutowa aktywność związana z przejazdem między sklepami czy spacerem do Kościoła i powrotem zeń jest w stanie poprawić samopoczucie. Złośliwi powiedzą, że 40 minut aktywności fizycznej wydłuża życie o 30 minut, ale nie dajmy utopić idei zdrowia, czyli „stanu pełnego fizycznego, umysłowego i społecznego dobrostanu” [Wikipedia], w pustym śmiechu. Poprawa przepływu krwi, uwalnianie endorfin wiążące się ze zmniejszeniem ogólnego poziomu stresu i poprawą nastroju to niektóre z wielu korzyści, jakie przynieść może droga do pracy pod warunkiem zastąpienia auta czy autobusu siłą własnych mięśni.
Mieszkamy w mieście zewsząd otoczonym lasami. Z innych badań, również przeprowadzonych w Wielkiej Brytanii, wynika, że społeczności żyjące w bardziej zielonych obszarach miejskich częściej zgłaszały mniejsze cierpienie psychiczne i wyższy poziom samopoczucia. Nikt nie przeprowadzał badań na mieszkańcach Zalesia czy Dybanki, trudno więc potwierdzić rezultaty tego badania na naszym gruncie, niemniej faktem jest, że istnieje związek między ilością zieleni czy liczbą parków w mieście a zdrowiem psychicznym i dobrym samopoczuciem jego mieszkańców. Zieleń w rynku, park Piłsudskiego, parki osiedlowe i kompleks leśny GWPK na stałe wpisały się w krajobraz naszego miasta, co nie oznacza, że nie można dopisać doń więcej.
20% ludności Europy, a zatem jeden na pięciu Europejczyków, jest regularnie narażona na hałas szkodzący zdrowiu. Czy mieszkańcy Gostynina należą do tych 20 procent? Nie wiem, czy istnieją badania tego rodzaju – warto pomyśleć o ich przeprowadzeniu w przyszłości, zwłaszcza przy takich ulicach jak Rynek, 3 Maja, Legionów Polskich, Wojska Polskiego, Floriańska i kilku innych. To tam ruch miejski jest stosunkowo największy, to tam mieszkańcy są najbardziej narażeni nie tylko na hałas, ale i na wdychanie spalin i innych zanieczyszczeń pochodzących z tzw. „niskiej emisji”. Według Europejskiej Agencji Środowiska hałas przyczynia się do 12000 przedwczesnych zgonów, 48000 nowych przypadków choroby niedokrwiennej serca, a także do ciągłego rozdrażnienia czy chronicznych zaburzeń snu wielu milionów Europejczyków. Jedną z przyczyn jest właśnie transport – drogowy, ale i kolejowy.
Równie ważnym, bo wyraźnie z nim skorelowanym, co dobre samopoczucie, jest zdrowie fizyczne. Po lekturze poradników zdrowego żywienia i zapoznaniu się z cennikami cateringów dietetycznych łatwo dojść do wniosku, że trudno jest być zdrowym i żyć zdrowo w epoce płynnej nowoczesności. Wysoce przetworzona, tania żywność i droga ekologiczna, wielogodzinny, nierzadko siedzący tryb pracy, nieustanne bombardowanie naszej koncentracji bodźcami (portale społecznościowe, reklamy), zanieczyszczenie powietrza i wiele innych czynników wynikających z życia w ciągłym pędzie to rzeczywistość, któremu nasze zdrowie próbuje sprostać. Jednakże komercjalizacja sportu i przedstawianie go w kategoriach „fajnej” mody nie zachęcają niezdecydowanych do jego uprawiania.
Nie wiem, jak brzmi odpowiedź na pytanie „jak żyć tu i teraz, by nie zwariować?”, być może jedną z propozycji jest aktywna mobilność. Zastąpienie samochodu na przykład rowerem może nieść ze sobą dwa pozytywne skutki: poprawę zdrowia psychicznego i zmniejszenie emisję spalin. I tak: z jednej strony, chcąc nie chcąc, wykonujemy wysiłek fizyczny, który nie tylko poprawia samopoczucie, jak wspomniałem powyżej, ale pozytywnie wpływa na nasze ciało (spalanie kalorii, poprawa odporności, poprawa krążenia i tak dalej); z drugiej strony natomiast, rezygnując z samochodu, rezygnujemy zarazem z uwalniania do atmosfery szkodliwych dla zdrowia substancji. W mikroskali brak jednego samochodu w ogólnej puli zanieczyszczeń to niewiele, ale może dać innym impuls do zmiany nawyków. Alternatyw jest wiele: komunikacja miejska, hulajnoga czy deskorolka elektryczna, rower, rolki.
Nie chodzi w aktywnej mobilności o usunięcie samochodów z miasta dla samego usunięcia. Jechaliście kiedyś przez Gostynin późną nocą albo nad ranem, kiedy ruch spada praktycznie do zera? Lwia część miasta, zalana asfaltem i gdzieniegdzie doświetlonymi przejściami dla pieszych, stoi nieużywana. Gdyby tak było również i za dnia, czy nie mielibyście poczucia marnowanej przestrzeni? A przecież miasto to nie samochody – to mieszkańcy, którzy korzystają z udostępnionych im dróg, pasów czy chodników. Rozbudowana, przemyślana infrastruktura rowerowa z uwolnioną specjalnie dla niej przestrzenią (aleje drzew, ławki na postój, stojaki na narzędzia) mogłaby stać się impulsem do zmiany auta na rower – skoro czas dojazdu jest podobny, a ceny paliwa idą w górę, to po co przepłacać? Przy ładnej pogodzie łatwo o rolkarzy, chodziarzy czy rowerzystów z dziećmi przy obwodnicy – dlaczego ich nie zaprosić do miasta? Zyskują wszyscy: władze, miasto, mieszkańcy, środowisko.
W ten sposób docieram do kolejnego tematu, aktualnego zawsze i wszędzie – bezpieczeństwo. Wyprzedzanie „na gazetę” przez samochody, jazda rowerem raz po pasach, raz po asfalcie, raz po chodniku, przechodzenie w roztargnieniu przez ulicę powodują niepotrzebną frustrację i niechęć wszystkich. Kto za ten stan rzeczy ponosi winę – miasto, bo nie zapewnia właściwej infrastruktury, czy uczestnicy ruchu, którzy pewne odruchy na drodze wykonują mechanicznie, bezrefleksyjnie przemieszczając się po mieście? Jak podaje raport Komendy Głównej Policji, w 2020 roku w wyniku „wypadków” (warto przemyśleć nomenklaturę: „wypadki” się zdarzają, chodzą po ludziach, zatem powinniśmy je zaakceptować) poniosło śmierć w sumie 2491 osób, z czego 1084 zostało zabitych w terenie zabudowanym. W tej grupie było 425 pieszych. Dodawszy do niej kilka tysięcy (4394) rannych pieszych w terenie zabudowanym wyłoni nam się statystyczny obraz bezpieczeństwa na drogach miejskich. Można mnożyć okoliczności śmierci, przyczyny, można również przywołać argument, że nie tylko kierowcy aut osobowych odpowiadają za te statystyki (wtargnięcia, wymuszenia rowerzystów) i chociaż tendencja jest spadkowa i wygląda na to, że jest coraz lepiej, to wciąż na polskich drogach (również w miastach!) giną ludzie. Europejskie badania wykazują, że piesi mają 90% szans na przeżycie w przypadku uderzenia przez samochód jadący z prędkością 30 km/h lub mniejszą, ale mniej niż 50% w przypadku uderzenia przy prędkości 45 km/h i prawie żadnych przy uderzeniu z autem jadącym 80 km/h lub więcej. „Wizja Zero”, bo tak nazwała ją Komisja Europejska, stawia sobie za cel osiągnięcie zerowej liczby ofiar śmiertelnych na drogach. Czy to jest w ogóle możliwe? Jeśli tak, to w jaki sposób?
Przede wszystkim poprzez poprawę infrastruktury drogowej. Wkrótce zostanie zmodernizowane przejście dla pieszych na Rynku; w ramach budżetu obywatelskiego Mazowsza 2021 możliwa do zrealizowania (przy przegłosowaniu, a głosować można do 10 października) będzie modernizacja kolejnych 21 przejść w Gostyninie. Hipotetycznymi rozwiązaniami pozostają: ograniczenie i/lub spowolnienie ruchu w centrum, modernizacja chodników, przejść dla pieszych i uczynienie ich dostępnymi dla osób niepełnosprawnych (osób na wózkach, ale i niewidomych), poprawa istniejących i budowa nowych ścieżek rowerowych, stworzenie obwodnicy rowerowej dedykowanej nie tylko rowerom, ale np. wózkom inwalidzkim, rolkom i innym formom aktywnego wypoczynku (a mamy dogodne warunki do jej powstania – droga serwisowa wzdłuż DK60 już teraz w pogodny dzień gości amatorów sportu), progi zwalniające na osiedlach i w strefach zamieszkania, budowa sieci rowerów czy hulajnóg miejskich, wydzielenie pasów rowerowych z jezdni (Kutnowska? Płocka?), wyprowadzenie ruchu międzymiastowego z centrum i tym podobne. Nie chodzi tutaj o uprzykrzenie życia kierowcom, a o uczynienie z Gostynina przestrzeni atrakcyjnej do życia, inkluzywnej i bezpiecznej, gotowej do zrównoważonego rozwoju.
Ostatnim tematem poruszanym podczas Europejskiego Tygodnia Zrównoważonego Transportu jest walka z COVID-19. Nie da się ukryć, że koronawirus zdominował zeszło- i tegoroczną debatę publiczną. Wiele rozwiązań i środków zapobiegawczych pomysłodawcy tegorocznego ETZT wiążą z komunikacją miejską, a tej, jak już wspomnieliśmy, u nas w zasadzie nie ma. (Inna sprawa, czy jej rozbudowa zachęciłaby mieszkańców do zostawienia aut na podjazdach.) Pandemia przypomniała nam o ogromnej roli, jaką odgrywa profilaktyka i to na jej barkach spoczywa „walka” z koronawirusem. W końcu, jak twierdzi przysłowie, lepiej zapobiegać niż leczyć.
Europejski Tydzień Zrównoważonego Transportu stanowi ważną lekcję – poddaje refleksji urządzenia, których używamy do przemieszczania się, oraz nasz stosunek do nich. W ramach ETZT ponad 200 miast w Polsce organizuje konkursy, akcje promocyjno-informacyjne, prelekcje krążące wokół tematu mobilności, wprowadza bezpłatne przejazdy komunikacją miejską (szczególnie w Dzień Bez Samochodu, przypadający właśnie dzisiaj, 22 września), zamyka ulice lub jeden pas drogowy dla ruchu aut na jeden dzień. Dużo w tym tekście gdybania, machania latarką w ciemnym pokoju, Gostynin bowiem nie bierze udziału w tej kampanii. Nie wynika to z ignorancji czy ospałości lokalnych władz – mam wrażenie, że brak refleksji nad zrównoważonym transportem i powszechny samochodocentryzm to grzech pierworodny społeczeństw postindustrialnych. Z tego, jak pokazują miasta w Holandii i innych państw Europy, można po prostu wyrosnąć.
Tekst rozpoczął cytat z pracy Petera Walkera Jak rowery mogą uratować świat (tłum. Weronika Mincer, Kraków 2018), brytyjskiego dziennikarza i zaangażowanego działacza na rzecz obalenia samochodowego tyrana. Umrze król – okres bezkrólewia, jak wieszczą aktywiści, jest pewny. Kto przejmie schedę po spalinowych czterokołowcach i czy rzeczywiście po obaleniu ludzie „po prostu” wyjdą na ulice? Rower to nie jedyna odpowiedź na pytanie o przyszłość zrównoważonej mobilności – jaką odpowiedź wystosuje nasze miasto? Chciałbym dziś znać przyszłość, lecz muszę poczekać.
Marcin Gęsiarz
Linki:
https://mobilityweek.eu/home/ - strona ETZT
https://mobilityweek.eu/fileadmin/user_upload/materials/participation_resources/2021/Thematic_guidelines/EU_languages/2021_EMW_Thematic_Guidelines_PL.pdf – polskojęzyczna broszurka poświęcona tegorocznej edycji ETZT, na której opiera się niniejszy tekst
Napisz komentarz
Komentarze