Maurycy… kot którego znał praktycznie każdy mieszkaniec naszego miasta. Kiedy przechodziło się ulicą Polną, szczególnie w okresie letnio wiosennym, ale nie tylko – można było go dostrzec w okolicach domu, w którym mieszkał. Często też, wybierał się na wędrówki ulicą Kopernika czy Sosnową a w ciepłe, słoneczne dni, wygrzewał się na słońcu przybierając przedziwne pozy, często fotografowany przez przechodniów. Trzeba to jasno stwierdzić – król może być tylko jeden i właśnie miano kociego króla zyskał Maurycy, podobnie, zyskując sympatię mieszkańców, którzy chętnie go głaskali a czasem przynosili coś dobrego do jedzenia. Opowiadać można by godzinami, bądź co bądź Maurycy to kot kultowy, który trwale wpisał się w krajobraz ulicy Polnej, tak jak trwale wpisał się w serca mieszkańców Gostynina. Przez swoje długie – kocie życie, bo żył przecież siedemnaście lat, stał się poniekąd żywą legendą i mówię to bez Kozery. Maurycy nie był kotem bezdomnym, co pragnę jasno podkreślić. Miał swój dom i właścicieli, których znam, gdyż mieszkam nieopodal.
Niestety, wszystko miewa swój koniec. W zeszły piątek, w wyniku nieszczęśliwego wypadku, kot Maurycy zakończył swój ziemski żywot i powędrował za tęczowy most, skąd z pewnością patrzy na nas z uśmiechem. Ewenementem kota Maurycego jest to, że był… po prostu, tylko tyle i aż tyle, jak mogło by się wydawać. Wiele osób płakało, dowiedziawszy się, że nasz futrzasty przyjaciel, opuścił ten ziemski padół i powędrował swoją drogą – jak na prawdziwego kota przystało. Ja także, jako mieszkaniec tego miasta oraz niedaleki sąsiad kota Maurycego, poruszony byłem niezmiernie na wieść o tym, co się stało. Wszak mijałem go prawie codziennie a i fotografowałem od wielu lat, jego przedziwne ułożenia na chodniku, – takiego kota spotyka się raz, na całe życie.
Zrodził się zatem pomysł, aby jakoś uhonorować jakby nie było, legendę ulicy Polnej oraz naszego Gostynina. Kiedy dowiedziałem się, że Maurycy odszedł, przez dłuższą chwilę trwałem w konsternacji, ale po pewnym czasie chwyciłem za telefon i zadzwoniłem do Andrzeja – właściciela tego portalu, stąd też zrodził się pomysł niniejszego artykułu.
Pomijając pierwsze emocje, pomyśleliśmy że warto upamiętnić kota Maurycego, jakąś skromną tablicą ze zdjęciem lub rysunkiem, wmurowaną w ścianę domu – mam nadzieję, że właściciele, nie będą mieli nic przeciwko. Ponieważ nie jestem biegły w sprawach budowlanych, nie wiem jaki jest koszt takiej inwestycji, ale wierzę w siłę tego portalu i całego internetu, jeżeli oddźwięk społeczeństwa naszego miasta będzie pozytywny, zorganizujemy zbiórkę i każdy będzie mógł wpłacić tyle ile może, z tych pieniędzy, zlecimy komuś kompetentnemu wykonanie takiej tablicy a jeżeli z zebranych środków zostanie nadwyżka, przekażemy ją na rzecz fundacji Animal Ghost.
Wyprzedzając jeszcze komentarze, bo z pewnością takie się pojawią a jakże, że to przecież tylko kot, że jest tysiące chorych, bezdomnych zwierząt czy umierających dzieci, że na mózg nam padło i inne tego typu, to powiem w ten sposób – nikt nikogo nie zmusza do wzięcia udziału w tej inicjatywie, jest to dobrowolna akcja, jeżeli komuś się ten pomysł nie podoba, to ma do tego pełne prawo, ale gorąca prośba mimo wszystko o powstrzymanie się od hejtujących komentarzy...tym samym nie kwestionuję tego, że są inni, być może bardziej potrzebujący – zdaję sobie z tego sprawę. Nie mniej jednak, historia chociażby naszego kraju, zna wiele zwierząt, które po śmierci zostały jakoś upamiętnione, ba – niektóre nawet za życia. Niedźwiedź Wojtek, dosłużył się w wojsku stopnia kaprala, mimo że nie był człowiekiem. W Toruniu, na starym mieście, które należy do światowego dziedzictwa UNESCO, znajdziemy pomnik pieska Filusia, ale mamy też przecież pomnik Żubra w Zambrowie, psa Reksia z popularnej kreskówki w Bielsku Białej, koziołki w Poznaniu czy nawet pomnik Chrząszcza w Szczbrzeszynie, który od lat brzmi w trzcinie - stąd, upamiętnienie zwierząt, które w jakiś sposób zapisały się w historii lokalnej społeczności, nie jest niczym dziwnym. Nie mniej jednak, poddaję temat pod dyskusję społeczną, zobaczymy, jaki będzie oddźwięk. Tym samym, wszystkich Gostyniaków, serdecznie pozdrawiam
Janusz Karasek
Napisz komentarz
Komentarze