Reklama dotacje rpo

Osiemdziesiąta rocznica Krwawej Niedzieli na Wołyniu. Stanowisko Ruchu Narodowego w Płocku

W tym roku obchodzimy osiemdziesiątą już rocznicę ludobójstwa na Wołyniu dokonanego na Polakach przez ukraińskich szowinistów z OUN i UPA. Zawsze jest to rocznica smutna, choć w tym roku będzie smutna w sposób wyjątkowy. 80 lat to jednocześnie dużo i mało czasu. Dużo, ponieważ świadkowie tych wydarzeń już pomarli albo są w bardzo podeszłym wieku. Dużo również dlatego, że przez taki okres można było godnie pochować ofiary i ustanowić miejsca pamięci o pomordowanych.

Jednocześnie jest to mało czasu, gdyż nie wystarcza on do tego, aby rany po tej zbrodni zostały zabliźnione. Zwłaszcza że zbrodniarze, mordercy Polaków są wybierani przez współczesnych Ukraińców na patronów ulic, skwerów czy obiektów sportowych. Ostatnie kilkanaście miesięcy do dla Ukrainy czas trudny. Trwa wojna, której końca jeszcze nie widać. Giną ludzie, a wielu straciło dach nad głową. Nie usprawiedliwia to jednak czynienia przez Ukraińców bohaterów ze zbrodniarzy. Nie usprawiedliwia to też strony polskiej do przyzwalania na kult oprawców polskich ofiar pomordowanych w czasie II Wojny Światowej na Wołyniu i Małopolsce Wschodniej.

 

Same obchody rocznicy rzezi wołyńskiej od lat odbywają się z bardzo skromnym lub przy braku udziału oficjalnych władz państwowych. Upominających się o pamięć władze państwa uciszają, jak w przypadku księdza Isakowicza-Zaleskiego, któremu prezydent Duda kazał "ważyć słowa". Ukraińcy nie kwapią się do przeproszenia za zbrodnie. Co więcej, u siebie gloryfikują zbrodniarzy, a ostatnio szef ukraińskiego IPN Anton Drobowycz zażądał odnowienia pomnika UPA znajdującego się na terenie Polski. W przeciwnym razie, rozmowy o ekshumacji pomordowanych Polaków nie będą możliwe. Stanowisko szefa ukraińskiego IPN to szokujący, ale nie jedyny przykład ukraińskiego postępowania zaprezentowanego w ostatnich miesiącach.

 

Przypomnijmy, chociażby słowa Andrija Melnyka, byłego ambasadora Ukrainy w Niemczech, a później awansowanego na wiceministra spraw zagranicznych, który stwierdził, że "Polska była dla Ukraińców w tamtym czasie takim samym wrogiem jak nazistowskie Niemcy i ZSRR". To według Melnyka miało usprawiedliwiać masowe mordy na Polakach. Na sugestie, że Ukraina powinna przeprosić za rzeź wołyńską i umożliwić godny pochówek ofiar, strona ukraińska reaguje z wściekłością.

 

"Jakiekolwiek próby narzucania Prezydentowi Ukrainy czy Ukrainie co musimy w sprawie wspólnej przeszłości, są nieakceptowalne i niefortunne. Pamiętamy historię i apelujemy o szacunek i wyważenie w wypowiedziach, (...)" - napisał na Twitterze ambasador Ukrainy w Polsce Wasyl Zwarycz. Stanowisko strony ukraińskiej nie tylko nie zmienia się na bardziej racjonalne, ale w miarę jak Ukraina odzyskuje siły, usztywnia się i zaczyna być aroganckie, a nawet bezczelne wobec Polaków. Nie ma się jednak co dziwić, kiedy rzecznik polskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych stwierdza, że "jesteśmy sługami Ukrainy", a premier RP mówi o bezwarunkowym popieraniu tego kraju. W języku dyplomacji takie stanowisko to przejaw słabości i/lub politycznego frajerstwa. Polityka to nie relacje przyjacielskie, tylko twarda gra interesów. Wygrywa ten, kto ma lepsze karty i potrafi lepiej grać. Polska swoje karty najpierw pokazała, a potem oddała grę walkowerem. Był czas na uzyskanie od Ukrainy należnych przeprosin i zgód na ekshumację i upamiętnienie ofiar. Mówiła o tym na polskiej scenie politycznej jedynie Konfederacja, za co była medialnie okładana i oskarżana o niedorzeczne wprost rzeczy. Teraz ten czas bezpowrotnie minął, choć wciąż jeszcze można by było coś uzyskać, zważywszy na to, że Ukraina w dalszym ciągu potrzebuje naszej pomocy. Nie jest to jednak możliwe przy obecnym kierownictwie państwa, które w sprawie Wołynia nawet nie wyartykułowało stronie ukraińskiej swojego stanowiska. O jakiejkolwiek bardziej zdecydowanej grze ze strony obecnie rządzących nawet nie ma co marzyć. Zaczadzeni wizją wielonarodowej Rzeczpospolitej położyli pamięć pomordowanych Polaków na ołtarzu utopijnej wizji geopolitycznej. Wizji kosztownej, szkodliwej i naiwnej.

 

Wołyń będzie pamiętany przez Polaków, nawet jeśli władze państwa wolałyby o tym ludobójstwie zapomnieć. Nawet jeśli prezydent RP będzie stronił od uczestnictwa w uroczystościach ku czci ofiar ukraińskiego ludobójstwa Polaków i obywateli polskich innej narodowości. Polacy będą brać w nich udział i przypominać. Cała sprawa jest tym bardziej bolesna, że za swoje zbrodnie na Polakach podczas II Wojny Światowej przeprosili Niemcy. Robili to wielokrotnie. Za zbrodnię w Katyniu przeprosili Rosjanie. 4 października 1992 r. przekazano Polsce uwierzytelnione kopie dokumentów dotyczących zbrodni katyńskiej oraz jej tuszowania, a 25 sierpnia 1993 r. w czasie wizyty w Polsce Borys Jelcyn złożył kwiaty pod Krzyżem Katyńskim na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach i poprosił w imieniu swego narodu o wybaczenie. Jedynie od Ukrainy nie otrzymaliśmy żadnych przeprosin za ludobójstwo na Polakach podczas II Wojny Światowej. Nie otrzymaliśmy nawet możliwości pochowania naszych rodaków, którzy leżą w bezimiennych dołach, a którzy byli mordowani w bestialski sposób. Lista 362 sposobów mordowania Polaków dostępna jest w internecie. Nie polecam jej osobom o słabszych nerwach.

 

Podsumowując tę bolesną sprawę, należy zauważyć, że nie będzie realnego pojednania między Polakami i Ukraińcami, dopóki nie nastąpi faktyczny przełom w kwestii rzezi wołyńskiej. Pojednanie można budować jedynie na prawdzie. Nie zastąpią tego nawet najlepiej napisane wspólne oświadczenia czy miłe gesty. Tylko prawda wyzwoli potencjał do prawdziwego pojednania. Nie o zemstę, lecz o pamięć wołają ofiary!

 

Marek Tucholski

Prezes Ruchu Narodowego w Płocku

Współprzewodniczący Konfederacji Płock

Więcej o autorze / autorach:
Podziel się
Oceń

Napisz komentarz

Komentarze

słabe opady deszczu

Temperatura: 7°C Miasto: Gostynin

Ciśnienie: 1016 hPa
Wiatr: 14 km/h

Ogłoszenia
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama