Trasa wbrew pozorom bardzo wymagająca i ciężka. Technicznie niezbyt trudna, ale interwałowy charakter trasy każdemu dał popalić. Całonocne opady również przyczyniły się do podniesienia poziomu trudności rywalizacji. Moja kategoria Cyklosport Kobiet miała do pokonania dwie 30-sto kilometrowe rundy z łączną sumą przewyższeń ponad 1500m, co jak na nadmorskie klimaty mogło być dla co poniektórych zaskoczeniem. Ja miałam już przyjemność ścigać się na pomorzu i wiedziałam, co może na nas czekać. Organizator wycisnął z rundy wszystko co się dało.
Dla mnie był to wyścig, który uznałam za punkt honoru, ponieważ walczyłam o obronę tytułu sprzed roku, co było dla mnie nie lada wyzwaniem. Mój organizm odzwyczaił się od ścigania na tak ciężkiej trasie MTB, a w tym roku był to pierwszy taki wyścig. Rok przestoju w tego typu wyścigach to bardzo dużo. Dla mnie był to jeden z cięższych wyścigów jakie jechałam.
Brak odpowiedniej kondycji dał o sobie znać już na pierwszej rundzie. I tu ważna była głowa, bo to dzięki niej ten wyścig ukończyłam i walczyłam do końca. Po drodze defekt i problem z uszczelnieniem koła, co kompletnie wybiło mnie z rytmu i zniechęciło do dalszej walki, ale głowa nie zapomina co to rywalizacja i walka do samego końca ponad siły.
Na drugiej rundzie bolało już wszystko: ręce, plecy, nogi. Pojawiały się skurcze, ale wiedziałam o co walczę. I udało się... Po 4h walki właściwie z samą sobą udało się odrobić straty i na metę wjechałam jako 1 broniąc tytułu Mistrza Polski w maratonach MTB w kat. Cyklosport Kobiet. Z formy nie jestem zadowolona, bo takie wyścigi pokazują jakie mam braki, ale z drugiej strony motywuje to do ciężkiej pracy i już nie mogę doczekać się przygotowań do przyszłego sezonu.
Póki co przede mną jeszcze kilka ostatnich wyścigów.
Kasia Pakulska
Napisz komentarz
Komentarze