Tak jak w całej Polsce, i na naszych ziemiach odnajdujemy karty historii, gdy „wśród chłodu i głodu w obronie narodu” walczono w obronie Ojczyzny i wiary. Aby oddać atmosferę tamtych lat należy przypomnieć przyczyny masowych wystąpień i manifestacji religijnych na ulicach miast i miasteczek Królestwa Polskiego, upamiętniających walki powstania listopadowego. Szczególną rolę odegrały kościoły warszawskie, w których Księża odprawiali nabożeństwa "za pomyślność ojczyzny" lub "za poległych w tych czasach”. Uczęszczały na nie tłumy warszawiaków, po zakończonych mszach świętych intonowano pieśni patriotyczne, np. „Jeszcze Polska nie zginęła” , „Oto dziś dzień krwi i chwały”, „Boże coś Polskę”. Władze carskie zabroniły śpiewów pieśni patriotycznych, a w styczniu 1860 r. oddziały wojska rosyjskiego wtargnęły do archikatedry i kościoła św. Anny, okładając kolbami bezbronnych i aresztując ponad 1500 osób. W następstwie tych zajść administrator archidiecezji warszawskiej, ks. Antoni Białobrzeski, nakazał zamknąć i opieczętować kościoły; w innych kościołach zabronił celebracji nabożeństw do czasu, gdy rząd nie zagwarantuje, że "podobne bezprawia się nie powtórzą". Odważny administrator przypłacił to więzieniem i karą śmierci, którą car zamienił na zsyłkę do Rosji /Bobrujsk/. Równocześnie władze rosyjskie wywoziły masowo osoby świeckie i podejrzanych księży.
Ponadto kiedy rząd carski, chcąc zapobiec nasilającemu się ruchowi patriotycznemu i przygotowaniom do zbrojnego powstania ogłosił nabór do wojska tysięcy młodych Polaków – tylko z terenu ówczesnego rejonu gostynińskiego wytypowano ponad tysiąc rekrutów- szala goryczy przelała się.
W akcie głoszenia powstania zatytułowanym „Manifest 22 Stycznia”/ napisanym przez poetkę Marię Ilnicką / czytamy: „Nikczemny rząd najezdniczy, rozwścieklony oporem męczonej przezeń ofiary, postanowił jej zadać cios stanowczy – porwać kilkadziesiąt tysięcy najdzielniejszych, najgorliwszych jej obrońców, oblec w nienawistny mundur moskiewski i pognać tysiące mil na wieczną mękę i zatracenie. Polska nie chce, nie może poddać się bezopornie temu sromotnemu gwałtowi. Pod karą hańby przed potomnością powinna stawić energiczny opór”. Eliza Orzeszkowa w powieści „Gloria victis” zamieściła wypowiedź dyktatora Powstania Styczniowego, Romualda Traugutta: „Nie na podboje i nie na łupy idziemy, ale po odbiór wydzieranego nam dobra boskiego. (..) Jeżeli wygramy, wygraną naszą będzie zbawienie duszy narodu naszego, jego czci i jego doczesnego szczęścia; jeżeli przegramy, rzeką krwi przez nas przelanej inni zapłyną do wolności.”
Powstanie poparło wielu ludzi Kościoła, także duchowni Diecezji Płockiej słowem i czynem wspierali powstańców, o czym mówił kilka lat Biskup Płocki Piotr Libera podczas uroczystości w Janowie Podlaskim. Na murze tamtejszej szkoły średniej odsłonięto tablicę poświęconą pamięci księdza generała Stanisława Brzóski – dowódcy z Powstania Styczniowego, który w styczniu 1863 roku wraz z grupą włościan zaatakował carski garnizon w Łukowie. Rząd Narodowy mianował go naczelnym kapelanem wojsk powstańczych w stopniu generała.
W rejonie gostynińskim organizacje powstańcze wykorzystywały sieć parafialną jako trybunę dla przekazania swoich wiadomości: ambona była w połowie XIX w. środkiem komunikacji, zaś autorytet proboszcza, księdza był ogromny. Jeżeli coś zostało ogłoszone z ambony – to była rzecz święta. Dzięki ambonie powstańcy mieli poparcie u ludzi, liczyli na nie i go mieli. Każdy wielski odpust stawał się wielką manifestację patriotyczną jednoczącą mieszkańców parafii. Przykładem jedności mieszkańców Gostynina z powstańcami była odnotowana przez historyków wspólna procesja mieszkańców i ułanów z oddziału powstańczego Ludwika Oborskiego po mszy odpustowej na św. Jakuba w dniu 25 lipca 1863 r. Jak podają źródła historyczne, z kościoła znajdującego się na cmentarzu parafialnym ruszyła procesja do kościoła w mieście, gdzie podczas „śpiewu pieśni „Boże coś Polskę” powstał wielki płacz”. Duchowni uczestniczyli także w samym powstaniu - każdy z oddziałów powstańczych miał swego kapelana, który idącym do walki lub umierającym powstańcom, nie tylko udzielał błogosławieństwa, ale podnosił na duchu, starając się dowieść, że wysiłek i ofiary nie są daremne. Historycy prezentują sylwetki kolejnych naczelników powstania, powołując się na źródła historyczne opisują bitwy i potyczki czterech oddziałów powstańczych działających na ziemiach naszego terenu: Ludwika Oborskiego, Józefa Łakińskiego, Orłowskiego i Emeryka Syrewicza. Akcentują dogodność kompleksów leśnych, miejscowości położonych wśród lasów i jezior oraz pomoc licznych wiosek i dworów ziemiańskich zaopatrujących powstańców w żywność i furaż. Dość dokładnie opisują przebieg potyczek stoczonych przez wspomniane oddziały w okolicach Gostynina: w Gaśnem i Krzywiu, starć z nieprzyjacielem w pobliżu Lucienia, Łącka, Szczawina, Kunek, Zdworza, Ciechomic, Gąbina, Dobrzykowa, Żychlina. Ziemia gostynińska zbroczona krwią powstańców, często zasiekanych szablami kozaków, ginących od kul zaborcy zna także bohaterskie czyny kapłanów. Wśród poległych znalazł się kapelani: Ks. Marcinkowski i ks. Rafał Staszakowski ze Zgromadzenia Księży Bernardynów z Łowicza, który na kilka godzin przed bitwą pod Ciechomicami miał przepowiedzieć swoją śmierć twierdząc, że dosięgnie go pierwsza kula w tym starciu. Zginął na polu walki, pełniąc posługę kapłana, w chwili szafowania sakramentów. Wielkim zaangażowaniem wykazali się biorący czynny udział w powstaniu zakonnicy z klasztoru reformatorów w Szczawinie Kościelnym, którzy pomoc powstańcom przepłacili kasatą zakonu. Bracia, w szczególności ks. Stefan Skupiński, odbierali przysięgę od powstańców, werbowali, nawoływali i nakłaniali do powstania, udzielali pomocy sanitarnej i ukrywali rannych, często dostarczali koni, pomagali w naprawie broni oraz dostarczali wielu potrzebnych rzeczy. Zachowane dokumenty odnotowują także czynny udział w powstaniu ks. Bazylego Soleckiego i ks. Maksymiliana Małobęckiego, którzy wzięci przez Rosjan do niewoli zostali zesłani na Syberię.
Rola duchownych w powstaniu była ogromna, warto tu przywołać tak wybitne postacie jak: arcybiskup Zygmunt Szczęsny Feliński, ojciec Rafał Kalinowski czy ojciec Honorat Koźmiński, którzy zostali wpisani w poczet świętych i błogosławionych Kościoła.
Barbara Ewa Gierula
Napisz komentarz
Komentarze