Ustawienie wyjściowe: Morawski – Czapliński, Stenmalm, Mindegia (obrona), Mlakar, Daszek, Sulić, Susnja (obrona)
Opis meczu: Pierwsze minuty tego spotkania były mocno szarpane z naszej, zarówno w obronie, jak i w ataku. Stabilną, bardzo wysoką dyspozycję utrzymywał jedynie Adam Morawski, którego podwójną interwencję z 9.min. z pewnością będzie można zaliczyć do jednych z najbardziej efektownych w tym sezonie. Obie ekipy nie przebierały w środkach, stąd też spora ilość kar dwóch minut w tym okresie pojedynku. W naszych szeregach widać było brak rytmu meczowego, a co za tym idzie - dokładności w rozgrywaniu akcji ofensywnych. Na szczęście po trudnym początku Wiślacy przyśpieszyli tempo meczu i od stanu 5:2 dla Górnika, wyszli na prowadzenie 6:5, co od razu spotkało się z reakcją trenera Marcina Lijewskiego. Po wznowieniu gry Wiślacy zaczęli imponować żelazną obroną, a to się przekładało na rosnącą przewagę naszego zespołu. Odjazd Nafciarzy hamowały proste straty piłki, które pozwalały zabrzanom „pozostawać w meczu”. Klasą samą dla siebie był Loczek, który bronił ze skutecznością ponad 60 proc. Dość powiedzieć, że przez piętnaście minut gospodarze zdobyli tylko jedną bramkę. Niestety nasz atak pozostawiał również sporo do życzenia i w 28.min. Marek Daćko zdobył kontaktową bramkę (10:11). Ostatecznie do szatni zeszliśmy z zaliczką jednego trafienia, ale z pewnością można było czuć spory niedosyt, szczególnie jeśli chodzi o naszą grę w ofensywie.
Po zmianie stron obraz gry się nie zmieniał. Nafciarze grali mocno w obronie, w ataku falami – efektowne akcje przeplatali błędami technicznymi. Do tego do głosu doszedł bramkarz Górnika Martin Galia i w efekcie w 39.min. tablica świetlna pokazała remis 15:15. Taki obrót spraw był solidnym zastrzykiem wiary w urwanie Nafciarzom pierwszych punktów w tym sezonie, tym bardziej, że po czasie na prośbę Marcina Lijewskiego Szymon Sićko wyprowadził Górnik na prowadzenie 16:15. Po tej akcji gospodarze ponownie stanęli, pozostając bez trafienia przez prawie osiem minut. W tym czasie Wiślacy nie ustrzegli się błędów, ale i tak zdołali zdobyć cztery bramki z rzędu i objąć prowadzenie 19:16. Duża w tym zasługa Zoltana Szity, który popisał się serią udanych rzutów z drugiej linii. W 54.min. na indywidualną akcję zdecydował się jeden z najlepszych na boisku Niko Mindegia i jego trafieniu wynik brzmiał już 19:23. To jednak nie zakończyło emocji w tym spotkaniu. Po serii naszych nieskończonych ataków gospodarze mieli szansę na zdobycie bramki kontaktowej, ale znakomicie rzut Jana Czuwary odbił Adam Morawski. To właśnie Loczek musiał wziąć na siebie rolę strażaka, bo chwilę później ponownie uchronił Orlen Wisłę przed wyrównaniem. Nasze błędy w ataku doprowadziły wreszcie do sytuacji, kiedy Bartłomiej Tomczak stanął na linii siedmiu metrów i wyrównał stan rywalizacji. Nafciarzom zostało 45 sekund na przechylenie szali zwycięstwa na swoją korzyść. Po długo rozgrywanej akcji Zoltan Szita wywalczył rzut karny, a do piłki podszedł bezbłędny dzisiaj Konstantin Igropulo. Doświadczony Rosjanin nie pomylił się i tym razem i Nafciarze wywieźli z Zabrza komplet punktów.
NMC Górnik Zabrze – ORLEN Wisła Płock 24:23 (11:12)
Górnik: Skrzyniarz, Galia – Tatarintsev, Kondratiuk 2, Sluijters 1, Łyżwa, Gogola 1, Gliński, Sićko 6, Bushkou, Tomczak 7(6k), Czuwara 1, Bondzior, Bis 1, Pawelec, Daćko 4
Orlen Wisła: Morawski, Stevanović – Daszek, Stenmalm 3, Matulić 1, Ruiz 1, Susnja, Szita 4, Źabić 2, Igropulo 4(4k), Sulić 1, Czapliński 3, Mindegia 4, Mlakar 1
sprwislaplock.pl
Napisz komentarz
Komentarze